Jedyna w naszym mieście poradnia chorób zakaźnych zawiesza działalność. W tej sytuacji bielszczanie chorzy na przykład na boreliozę będą musieli dojeżdżać do Cieszyna lub Tychów. Zaniepokojeni pacjenci poprosili o interwencję posłankę Mirosławę Nykiel. Problem ma jednak charakter ogólnopolski.

„Dzwonią do mojego biura poselskiego zaniepokojeni mieszkańcy Bielska-Białej i okolic w sprawie zamknięcia jedynej na terenie miasta poradni chorób zakaźnych przy Beskidzkim Centrum Onkologii-Szpitalu Miejskim - pisze w liście do dyrektora śląskiego oddziału NFZ Mirosława Nykiel, posłanka na Sejm RP. - Pacjenci poradni dostali pisma z informacją o zawieszeniu działalności poradni i załączonym wykazie poradni, do których mogą się zgłosić. Najbliższa znajduje się w Cieszynie… lub w Tychach... Dla wielu pacjentów poradni bielskiej dojazd do innych poradni jest problematyczny: są to ludzie starsi, nie posiadający auta, dodatkowo będą musieli ponieść koszty transportu.

Posłanka pyta, NFZ potwierdza

Parlamentarzystka zwraca uwagę, że zawieszenie działalności poradni odbywa się w czasie, gdy z roku na rok rośnie liczba zachorowań na boreliozę. „Bielsko-Biała to miasto z ponad 170 tysiącami mieszkańców - podkreśla posłanka w swym liście - dlaczego wiec zawiesza się działalność poradni i każe pacjentom jeździć do oddalonych o 40 km poradni?”.

Z pytaniem o przyszłość bielskiej poradni zwróciliśmy się do NFZ. - Potwierdzam, że Beskidzkie Centrum Onkologii-Szpital Miejski w Bielsku-Białej złożyło do Śląskiego OW NFZ  informację o planowanej przerwie w realizacji świadczeń medycznych w zakresie chorób zakaźnych - odpowiada Małgorzata Doros, rzecznik prasowy Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Katowicach.

Przedstawicielka NFZ wyjaśnia, że bielski szpital uzasadnił swój wniosek brakiem możliwości zapewnienia opieki lekarzy specjalistów. Fundusz zgodził się na miesięczną przerwę: od 1 do 31 sierpnia br. - Jednocześnie szpital został zobowiązany do udzielania świadczeń w wyznaczonym terminie, tj. po 1 września br. - dodaje Małgorzata Doros.

Także hepatologia

Czy to oznacza, że od września poradnia wznowi działalność i pacjenci nie mają powodu do obaw? Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. - Lekarz, który pracował w poradni chorób zakaźnych przeszedł na emeryturę - tłumaczy Joanna Dworniczek, zastępca dyrektora Beskidzkiego Centrum Onkologii-Szpitala Miejskiego im. Jana Pawła II w Bielsku-Białej. - Już dawno ogłosiliśmy nabór na to stanowisko, jednak nikt się nie zgłosił. W związku z tym byliśmy zmuszeni zawiesić działalność poradni - stwierdza nasza rozmówczyni.

Okazuje się, że podobnie rzecz się ma z przyszpitalną poradnią hepatologiczną. Również ona musiała zawiesić działalność z powodu braku specjalistów. - Faktem jest, że możliwości rozwoju zawodowego dla lekarzy zakaźników są tam, gdzie są szpitalne oddziały obserwacyjno-zakaźne, jak w Szpitalu Śląskim w Cieszynie, a nie tam, gdzie są tylko poradnie - przyznaje przedstawicielka bielskiego szpitala. - Na razie działalność poradni została zawieszona na miesiąc. Jeżeli jednak szpital nie zatrudni w tym okresie specjalisty niewykluczone, że straci kontrakt z NFZ - nie ukrywa Joanna Dworniczek.

Za mało specjalistów

Dlaczego jednak nie ma chętnych do pracy w bielskiej przychodni? Co sprawia, że wakat na stanowisku specjalisty zakaźnika wciąż pozostaje nieobsadzony? - Problemem jest niedobór lekarzy specjalistów - nie ma wątpliwości Klaudiusz Komor, prezes Beskidzkiej Izby Lekarskiej.

Nasz rozmówca zauważa, że na terenie działania Izby, który obejmuje miejscowości byłego województwa bielskiego, na 3600 lekarzy i dentystów zarejestrowanych jest tylko 27 lekarzy ze specjalizacją chorób zakaźnych, w tym 22 pracujących i 5 emerytów. - Z tych 27 osób większość posiada także inne specjalizacje, niekoniecznie więc pracują jako zakaźnicy - zaznacza Klaudiusz Komor.

Powody braku lekarzy zakaźników są złożone. Istotny jest jednak fakt, iż problem ma charakter ogólnopolski i nie da się go rozwiązać na szczeblu lokalnym. - Czynnikiem zniechęcającym lekarzy do specjalizacji z chorób zakaźnych może być trudność w znalezieniu dodatkowego zarobku - uważa prezes Beskidzkiej Izby Lekarskiej. - SPZOZ-y rzadko są dziś dla lekarzy jedynym miejscem zatrudnienia . Chcąc godnie zarobić podejmują oni pracę w prywatnych gabinetach i podmiotach niepublicznych, a tam specjalizacja z chorób zakaźnych nie jest szczególnie poszukiwana - stwierdza nasz rozmówca.

Potrzeba pilnych działań

Argumentem przeciwko wyborowi takiej specjalizacji jest też jej wyjątkowa trudność. Obecnie łatwiej jest zostać neurochirurgiem, kardiochirurgiem czy anestezjologiem niż specjalistą chorób zakaźnych. Według corocznych statystyk izb lekarskich największy odsetek lekarzy niezdających egzaminów specjalizacyjnych przypada właśnie na choroby zakaźne.

- Kiedyś, gdy choroby zakaźne stanowiły większe zagrożenie, zakaźników było więcej - wyjaśnia Klaudiusz Komor. - Dziś praktycznie jedynym głośnym problemem jest borelioza. Starsi lekarze odchodzą jednak na emerytury. Ponieważ zaś młodzi z różnych względów nie garną się do tej specjalizacji, brak zakaźników odczuwalny jest w całym kraju. Jeżeli nie zostaną podjęte w tym zakresie odpowiednie działania, może dojść do sytuacji, iż poradnie czy oddziały chorób zakaźnych przetrwają tylko w największych miastach: tam, gdzie działają akademie medyczne - obawia się prezes Beskidzkiej Izby Lekarskiej.

Maciej Chrobak