Co drugi pensjonat w Zwardoniu wystawiony jest na sprzedaż. Na gospodarza czeka także dawne schronisko PTTK „Dworzec Beskidzki”. Pozostałością po dawnej świetności zwardońskiego dworca jest stojąca do dziś na peronie tablica informująca o... odprawie celno-paszportowej.

"Zwardoń, letnisko i zimowisko położone na przełęczy karpackiej, stanowiącej granicę polsko-słowacką (…). Klimatowi Zwardonia nadaje charakterystyczna cechę jego położenie u przełęczy, oraz osłonięcie od wschodu. Pod względem uśnieżenia jest Zwardoń najdoskonalszym ośrodkiem narciarskim w całych Beskidach. (…) Zwardoń zyskał sobie w latach 1935-39 sławę  wielkiej stacji zimowiskowej i letniskowej. Biedna i nie znana do roku 1924 wioska, jest obecnie popularna, zwłaszcza wśród narciarzy. Posiada kilka pensjonatów, które się obecnie odbudowują, a niemal każdy dom ma 1-2 pokoje schludne do wynajęcia” -  czytamy w „Przewodniku po Beskidach Zachodnich” prof. Kazimierza Sosnowskiego z roku 1948 (IV wydanie).

Schronisko na wynajem

Tak było przed II wojną światową i wiele lat po niej. Jeszcze na przełomie wieków stacja kolejowa w Zwardoniu tętniła życiem - był zawiadowca, dyżurny ruchu, kasa biletowa i poczekalnia. Dzisiaj siedemdziesiąt lat po wojnie z budynków kolejowych „żyje” jedynie nastawnia. Pozostałe - obdrapane - świecą pustymi oczodołami okien; z wiszących banerów i ogłoszeń dowiadujemy się, że można je wynająć, a informacje o warunkach najmu uzyskamy pod wskazanym numerem telefonu. Wiszą bardzo długo, bo jak do tej pory, nie znalazł się chętny na ich dzierżawę.

Dzisiejszy Zwardoń w niczym nie przypomina tego sprzed lat. Co drugi pensjonat jest wystawiony na sprzedaż. Na gospodarza, a może właściciela, czeka także dawny „Dworzec Beskidzki” - schronisko wzniesione w latach 1930-32 wspólnym wysiłkiem oddziałów PTT w Żywcu i Bielsku. Ostatni pociąg towarowy przejechał na Słowację pięć lat temu; pośpieszny z Krakowa do Bratysławy też od dawna tędy nie jeździ (dzisiaj nie ma bezpośredniego - bez przesiadki - połączenia, z któregokolwiek z polskich miast, na Słowację). Pozostałością po dawnej świetności zwardońskiego dworca jest stojąca do dziś na peronie drugim tablica informująca o miejscu odprawy celno-paszportowej.

Kilkanaście minut po godz. 14.00 przyjeżdża do Zwardonia pociąg InterCity. Aby pojechać dalej na południe trzeba ponad godzinę czekać (na peronie) na połączenie do Żyliny (najbliższy pociąg odjeżdża o 15.41). Powrót ze Słowacji do Warszawy jest praktycznie niemożliwy, bo najbliższy pociąg z Żyliny przyjeżdża do Zwardonia prawie godzinę po odjeździe IC. Dziś wiele różni polską kolej XXI wieku od tej sprzed wojny, kiedy to "na linii Warszawa - Zwardoń uruchomiono specjalne nocne pociągi, których pasażerowie, jadąc na narty, spędzali podróż na dansingu i brydżu".

Platforma na Mycie

Zwardoń to także zbudowane ogromnym nakładem finansowym (ponad 80 mln zł) w przysiółku Myto, drogowe przejście graniczne  Zwardoń/Myto - Skalite. Uruchomione w listopadzie 1995 roku; czynne dla osób i pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony funkcjonowało do 2007 roku. Wystawiane wielokrotnie na sprzedaż, za kilkakrotnie niższą cenę, nie znajduje nabywcy.

Przez ostatnie lata dawna platforma odpraw świeciła pustkami; czasami (jak mówią pracujący tam ludzie) pojawiała się zabłąkana rosyjska ciężarówka. Od kilku tygodni, po oddaniu przez Słowaków do użytku ostatniego odcinka autostrady, widoczny jest zwiększony ruch ciężkich samochodów o ładowności powyżej 3,5 tony. Tylko w niedzielne popołudnie czekało na platformie siedem ciężkich zestawów. Obawy wójtów dwóch sąsiednich gmin, iż wzmożony ruch ciężkich pojazdów (przez Milówkę i Węgierska Górkę) prowadzi nie tylko do degradacji tkanki budowlanej, ale może być także przyczyną poważnych wypadków drogowych, znajdują pokrycie.

Nie tylko TIR-y

Powrót starą drogą (przez Sól i Rycerkę Dolną) nie jest powodem do narzekać. Wzmożony ruch rozpoczął się około 2 km za Rajczą - samochód za samochodem w tempie pogrzebowym aż do stacji paliw w centrum Węgierskiej Górce. Skąd tam aż tyle aut? Wszystkie one jechały od strony Glinki i słowackiego Namestova. Okazuje się, że nie tylko ciężki transport jest zmorą Milówki i Węgierskiej Górki.

Na koniec tych wakacyjno-turystycznych rozważań przytoczyć można słowa zasłyszane w sklepie na drogowym przejściu na Mycie: pięciomilionowa Słowacja od lat radzi sobie znakomicie z budową autostrad, wiaduktów i tuneli, a prawie 38 milionowy kraj ma od lat spore z tym problemy. Może, czas wreszcie zacząć uczyć się od lepszych, niezależnie od tego kim są?

Krzysztof Kozik