W maju 1929 roku do Sądu Grodzkiego w Bielsku wpłynęło zawiadomienie posterunkowego Bogusława B. zamieszkałego przy ul. Sobieskiego 66. Policjant zarzucał sąsiadowi, Józefowi G. dwa czyny. Po pierwsze, miał on kilkukrotnie cudzołożyć z jego żoną, a po drugie, uprowadzić ją do Krakowa. Proces o charakterze obyczajowym ogniskował wtedy uwagę opinii publicznej miasta.

Z zeznań skarżącego wynikało, że pod koniec 1928 roku Józef G. miał poprosić sąsiadów o gotowanie mu obiadów. Mężczyzna argumentował, że jest samotny, a dodatkowo całymi dniami pracuje w warsztacie stolarskim. Anna i Bogusław B., którzy tworzyli dotąd zgodne małżeństwo, przystali na tę propozycję. Wkrótce jednak do pana Bogusława „doszły słuchy, że pomiędzy stolarzem a jego żoną wytworzył się bliższy stosunek”. Policjant złożył w bielskim sądzie grodzkim doniesienie w sprawie cudzołóstwa.

Domagał się aresztowania rywala

W maju 1929 roku do sądu wpłynęło kolejne doniesienie Bogusława B. na Józefa G., któremu tym razem posterunkowy zarzucił uprowadzenie Anny B. Sąsiedzi zeznali, że ostatni raz widzieli ich na stacji kolejowej Bielsko Górne Przedmieście. W wyniku dochodzenia ustalono, że podejrzany przebywa z kobietą w Starym Bielsku. Podczas przesłuchania skarżący domagał się nawet aresztowania rywala, gdyż „w innym wypadku żona nigdy nie wróci do domu”.

Zeznający na rozprawie stolarz przedstawił całkiem inny obraz sytuacji. Przekonywał, że to małżeństwo B. zabiegało o bliższą znajomość i aby zacieśnić kontakt, zaprosili go nawet do restauracji. Okazało się wówczas, że sąsiedzi chcą pożyczyć pieniądze. Józef G. zgodził się, lecz zaproponował mniejszą kwotę, na co oboje przystali.

Przez kilka kolejnych miesięcy dłużnicy zwlekali jednak ze zwrotem kilkuset złotych. W ramach rekompensaty Anna miała gotować sąsiadowi obiady i zanosić je do zakładu stolarskiego. Józef G. przyznał, że towarzystwo kobiety bardzo go rozpraszało. Któregoś dnia zazdrosny Bogusław miał zrobić żonie awanturę, a sąsiadowi zagroził, że go zabije.

Tysiąc złotych za rozwód

Na kolejnej rozprawie, w czerwcu 1929 roku jeden z kilku świadków zeznał, że kilkukrotnie widział Józefa G. i Annę B. w niedwuznacznej sytuacji. Dokładnie opisał sceny na rogu Sobieskiego i Cieszyńskiej oraz na ul. Hallera. Bogusław B. utrzymywał nadal, że jego żona nie zabiegała o spotkania ze stolarzem. Przeciwnie, oskarżony gasząc światło w stolarni, miał dawać znać kobiecie, że jest już wolny.

Jakby było tego mało, na wiosnę 1929 roku okazało się, że Anna B. jest w ciąży z… Józefem, który miał ją namawiać do aborcji. W sądzie kobieta przyznała, że kochanek podawał jej nawet zioła, tłumacząc, jak je przyrządzać. W końcu w maju tego samego roku stolarz nakłonił ją do ucieczki od męża, a kiedy dowiedział się, że jest poszukiwany przez organy ścigania, wręczył kobiecie 40 zł i nakazał, by natychmiast wyjechała do Krakowa. Tam kilkakrotnie ją odwiedzał, ofiarowując różne kwoty. Za rozwód z mężem proponował nawet tysiąc złotych.

Przedawnione cudzołóstwo

Zarzut rzekomego uprowadzenia nie został przed sądem udowodniony. Całkiem inaczej niż oskarżony przebieg zdarzeń relacjonował policjant, ale także niektórzy sąsiedzi oraz znajomi. Stolarz zarzucał Bogusławowi B., że jest winny ucieczki żony. Z własnej woli wyjechała do Krakowa, a od Józefa żądała coraz większych kwot. Józef G. przekonywał, że widząc trudne położenie kobiety, pomagał jej finansowo.

Proces w końcu trafił do Sądu Powiatowego w Bielsku, który uniewinnił Józefa G. od wszystkich zarzutów. Sędzia uznał, że do uprowadzenia kobiety w ogóle nie doszło. Cudzołóstwo wprawdzie miało miejsce, lecz sprawa uległa… przedawnieniu. Bogusław B. odwołał się do Sądu Okręgowego w Cieszynie, twierdząc, że w procesie nie uwzględniono wszystkich okoliczności. Cieszyński sąd utrzymał jednak wyrok z pierwszej instancji, dodatkowo obciążając posterunkowego kosztami postępowania.

Alan Jakman

Na zdjęciu: ul. Sobieskiego, rok 1930,  fot. Monika Ćwikowska-Broda i Wiesław Ćwikowski, Bielsko-Biała i okolice pocztówką pisane.