Granatowy maluch na bielskich numerach z błyskawicą naklejoną na drzwi wygląda niepozornie. Jest niemal bezgłośny, ale w hałasie miasta ta tego zaleta rzadko zwraca uwagę. Jednak wystarczy rzut oka pod maskę lub na silnik, aby każdej osobie orientującej się choć odrobinę w temacie motoryzacji "opadła szczęka".

Pana Tomka, którego znajomi nazywają swojsko Tomkiem Atomkiem, spotkaliśmy na wczorajszym zlocie maluchów przed Gemini Park, chwilę przed odjazdem innego malucha do Warszawy, gdzie zostanie załadowany na pokład Dreamlinera 787 jako przesyłka adresowana do popularnego aktora Toma Hanksa. Pojazd Tomka Atomka wzbudził niemal takie samo zainteresowanie, jak "główny bohater" wydarzenia. Dlaczego?

W Polsce jest ich kilka

Przede wszystkim dlatego, że jest jedynym w naszym regionie maluchem z napędem elektrycznym. W Polsce jest ich jeszcze kilka. Pojedyncze sztuki jeżdżą również w Czechach, na Węgrzech, w Turcji i w Australii. Na pomysł przerobienia legendy bielskiej motoryzacji pan Tomasz wpadł już lata temu, ale dopiero niedawno udało mu się ten plan zrealizować. Elektrotechniką interesował się od dzieciństwa, aktualnie pracuje jako monter podzespołów elektrycznych do zasilaczy awaryjnych.

- Maluchy po prostu bardzo lubię. Odkąd pamiętam, zawsze czułem do tego pojazdu sympatię. Marzyłem o maluchu, a potem kupiłem go. Do dzisiaj nim jeżdżę. Oprócz tego, mam jeszcze czerwonego fiata 126p na benzynę. Pomysł przerobienia malucha na auto elektryczne wpadł mi do głowy jakieś siedem lat temu. Składałem sobie na ten cel pieniądze, w międzyczasie przerabiając rowery. Dorabiałem do nich silniki elektryczne.

Żeby samodzielnie w warunkach garażowych przerobić benzynowego malucha na auto elektryczne, trzeba wydać prawie 20 tys. zł, wliczając zakup auta. Serce do pracy jest bezcenne.

Wszytko się zmieściło

- Starałem się jak najmniej ingerować konstrukcyjnie w nadwozie. Przeróbek wymagało mocowanie silnika elektrycznego do skrzyni biegów z zachowaniem sprzęgła. Tzw. kryzę musiałem zrobić sam na podstawie pomiarów ze skrzyni. Instalacja oryginalna została, poza rozrusznikiem i alternatorem, które trzeba było wymontować. Instalację napięcia 120V też musiałem zrobić sam. Tylko w dwóch miejscach łączy się z oryginalną. Akumulatory trzeba było jakoś rozmieścić i solidnie umocować. W tym celu z kątowników 30x30cm pospawałem wsporniki w kształcie rusztowania. Wszystko się zmieściło.

Aby przerejestrować auto po przeróbkach, musi je dokładnie obejrzeć uprawniony rzeczoznawca. Z elektrykiem Tomka nie było problemów. Trzeba było dokonać tylko jednej drobnej poprawki - dopracować osłonę elementów znajdujących się pod napięciem. Auto po przeróbkach jeździ po Bielsku-Białej od sierpnia tego roku.

Akumulatory mieszczą około 9,5 kWh energii. Nie wiadomo jeszcze, jaki zapewnią zasięg w połączeniu z systemem odzyskiwania energii podczas hamowania, którym granatowy maluch też dysponuje. Niskie temperatury i bardzo niejednolite ukształtowanie terenu w naszym mieście powodują, że miarodajne testy przeprowadzone zostaną dopiero po zimie.

***

Pytany o najbliższe plany projektowe "Atomek" odpowiada: - Od projektów muszę już odpocząć, bo się w garażu nie mieszczą.

Tekst i foto: Piotr Bieniecki