Zależało nam na tej rozmowie. Chcieliśmy poznać osobę, która zamieszała, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, na lokalnym podwórku. Tak bardzo, że pisały o tym największe gazety na świecie. Monika Jaskólska w ferworze świątecznych przygotowań, rodzinnych i zawodowych obowiązków oraz zagranicznych wojaży znalazła czas, aby opowiedzieć nam o wielkiej przygodzie, o której wcześniej nawet nie śniła.

Pani Moniko, jak się czuje się osoba, która jedzie maluchem po Los Angeles, mając u boku jednego z najbardziej znanych i cenionych aktorów na świecie?

- To była zwykła przejażdżka ulicami Los Angeles. Tom Hanks jest bardzo inteligentnym rozmówcą. Był oczarowany samochodem. Zresztą, na spotkanie przyniósł naklejkę - godło Polski i przykleił ją na tylnią szybę, stwierdzając, że to polski produkt. Chłonął przestrzeń i bardzo chwalił komfort jazdy. Podkreślił, że nie może doczekać się, kiedy weźmie swoją rodzinę na pierwszą przejażdżkę. W trakcie spotkania wręczyłam mu książki o samochodzie, albumy o Bielsku-Białej. Pytał o nasze miasto. Wyraził nadzieję, że przyjedzie. Bardzo smakowała mu polska kiełbasa, którą przywieźliśmy. Wręcz się nią zajadał.

Nie dała sobie podciąć skrzydeł

Jak się Pani teraz czuje po tym wszystkim? Zrealizowała Pani cel - samochód dotarł do odbiorcy.

- Jestem bardzo szczęśliwa, a zarazem zmęczona. Tak naprawdę, gdy narodził się pomysł, aby wręczyć naszego fiata aktorowi, mało kto wierzył w sukces projektu. Było bardzo trudno namówić ludzi do współpracy. Słyszałam głosy, że jestem naprawdę niezbyt rozgarniętą blondynką, skoro chcę milionerowi dawać samochód. To nie było miłe. Nie dałam sobie jednak podciąć skrzydeł. Zrealizowałam cel z tymi wszystkimi ludźmi, którzy jak i ja są idealistami.

Ale to przecież jedno z działań, których się podejmuję. Bardzo jestem dumna, że została uruchomiona szeroko zakrojona pomoc dla Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej. Książka aktora, którą nam ofiarował ze swoim autografem, osiągnęła już cenę 30 tys. zł. Tom Hanks ofiarował ponadto inne przedmioty, które już wkrótce pojawią się na licytacji. Sam zresztą bardzo wypytywał o nasz szpital i bardzo się cieszył, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

W zasadzie od tego wszystko się zaczęło. Od pierwszej edycji balu "Nie wypada nie pomagać". To wtedy zrobiło się o pani głośno, w kontekście działalności charytatywnej.

- Jestem bardzo szczęśliwą mamą trójki dzieci. Dla mnie bardzo ważne jest macierzyństwo. To właściwe priorytety. Rodzina, praca, a później pasja. I tak myślę, że w podróży czuję się bardzo źle. Wszyscy często podkreślają, jaka to ze mnie jest szczęściara, bo pojechałam do Los Angeles i spotkałam Toma Hanksa. A ja odpowiadam, że najlepiej czuję się w domu. Zanim wyjechałam, nagotowałam jedzenia, aby rodzinie nic nie brakowało w czasie mojej nieobecności.

Gdy przed laty zachorowało jedno z moich dzieci i trafiło do Szpitala Pediatrycznego, zobaczyłam, jakie tam są warunki. Zdecydowałam wtedy, że trzeba coś z tym zrobić. Rodzice czuwali przy swoich chorych latoroślach na krzesłach. Tam, gdzie było wolne miejsce. Dlatego zorganizowałam bal charytatywny. Zebraliśmy 47 tys. zł, za które zostały zakupione łóżka dla rodziców. Teraz czeka nas czwarta edycja, która odbędzie się 20 kwietnia 2018 roku. Mam nadzieję, że uzbieramy rekordową kwotę.

Jest o nas głośno

Nie jest łatwo pogodzić obowiązki matki, właścicielki firmy i do tego społecznika.

- Pracuję po kilkanaście godzin na dobę. Jestem mamą, mam własną firmę i jeszcze realizuję społeczne projekty. Wiele poświęciłam. Zamiast zajmować się rozwojem firmy (marka J. Fryderyk), szukałam ludzi do współpracy, którzy czują i myślą podobnie do mnie. Wiele spraw zawodowych musiałam odpuścić, nie przypilnowałam, ale mam ogromną satysfakcję, że mogę promować Bielsko-Białą w kraju, jak również na całym świecie. Jest o nas głośno.

Mam naturę społecznika, a oni tak już mają. Działają, odkładając swoje sprawy na bok. Przyjaciółka z dzieciństwa bardzo często wspomina moją osiedlową aktywność. Śmieje się, że przy bloku Spółdzielców 31 na osiedlu Wojska Polskiego zawsze coś się działo. Tam spędziłam dzieciństwo i cały czas coś organizowałam: koncerty, występy, festiwale. To chyba mam we krwi.

Tym trudniej chyba pogodzić się z negatywnymi opiniami, które można spotkać w internecie przy okazji artykułów o sukcesie zainicjowanej przez Panią akcji. 

- Staram się nie czytać komentarzy anonimowych. Czasami odpowiadam na te, które są podpisane. Nawet, jeśli są negatywne, można się do nich odnieść.  Osoby związane z branżą filmową doradziły mi, abym w ogóle nie zaglądała na posty pod tekstami, w których mogę przeczytać o swojej działalności. Jest tak wiele nienawiści dziś w Polsce. Ludzie nie lubią, gdy komuś coś się uda zrealizować, gdy odniesie sukces. Nie wiem, skąd się to wszystkio bierze. Jeżeli komuś coś się udało zrobić, to przecież także i mi może się udać. Takie myślenie powinno obowiązywać. Może społeczeństwo musi do tego dojrzeć?

Tom chce przyjechać jesienią

Pojawiają się także głosy pozytywne i sugestie, że może powinna Pani spróbować swoich sił w walce o fotel prezydenta Bielska-Białej.

- Nie będę ubiegać się o ten urząd. Owszem, otrzymałam różne propozycje, ale uważam, że się do tego w ogóle nie nadaję. Nie jestem dyplomatą, a w tej kwestii potrzebna jest dyplomacja. Jestem działaczem i społecznikiem. Mam firmę, z której jestem bardzo dumna. Promuję i stawiam na polskie rozwiązania. Mam szwalnię w Bielsku-Białej, szyję z polskich materiałów. Nie kupuję tkanin w Turcji czy Chinach. Wciąż walczę o najlepszą jakość za dobrą cenę. To jest dla mnie ważne.

Przyszedł czas na odpoczynek? Czy akcję z maluchem można uznać za zakończoną?

- Mam nadzieję, że nie. Chcę, aby akcja dostała swoją trzecią szansę, w perspektywie promocji Bielska-Białej. Tak było rok temu, kiedy powstała idea. Tak jest teraz, gdy Tom Hanks odebrał samochód. Warto wykorzystać nasze pięć minut. Być może warto zastanowić się nad zorganizowaniem największego w Europie zlotu fiatów 126p albo w ramach wakacji uruchomić kino samochodowe, gdzie można byłoby oglądać filmy z udziałem Toma.

A może warto pomyśleć nad międzynarodowym zlotem fanów Toma Hanksa w stolicy Podbeskidzia? Tym bardziej, że aktor planuje przyjazd do Bielska-Białej już w przyszłym roku na jesień. I ma dwie opcje. Wizytę bardzo prywatną, o której nikt nie wie, z robieniem duszonek u mnie w ogrodzie. Zaproponowałam mu oprowadzenie po naszym mieście. Tego nie da mu żadne biuro podróży - wyprawę ścieżkami wydeptanymi przez mieszkankę, która zna wiele wspaniałych miejsc niekoniecznie opisanych w przewodnikach. Bardzo mu się ten pomysł spodobał. Zareagował wręcz entuzjastycznie.

Jest także oficjalna wersja przyjazdu, głośna, z mediami i spotkaniami z fanami. Szczerze mówiąc, to najbardziej chciałabym, abyśmy połączyli obydwie. Myślę, że uda się tego dokonać.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Katarzyna Górna-Oremus