Eksperci szacują, że skażone powietrze przyczynia się do śmierci 40 tys. Polaków rocznie. W Bielsku-Białej jednym z najważniejszych źródeł smogu jest tzw. niska emisja. Ostatnio wprowadzono zaostrzone normy dotyczące sprzedawanych pieców i opału. Postanowiliśmy sprawdzić, jak nowe uregulowania wpłynęły na handel mułem, flotem węglowym i „kopciuchami”, czyli piecami emitującymi najwięcej zanieczyszczeń.

Zgodnie z uchwałą sejmiku śląskiego, od 2028 roku powinniśmy używać tylko pieców, które spełniają standardy minimum 5 klasy. Teraz kosztują one od ok. 10 tys. zł wzwyż, do tanich więc nie należą, ale na ich zakup można uzyskać nawet 70-procentowe dofinansowanie. - Niewiele mniej, a niekiedy tyle samo płaci się za urządzenia klas niższych, lecz klienci nadal chętnie je kupują, bo w razie potrzeby w większości z nich palić można czymkolwiek, nawet śmieciami - mówi szef jednej z największych na Podbeskidzi firm zajmujących się handlem techniką grzewczą.

Ludzie chcą grzać tanio

- Przestrzegamy przepisów. Jeśli chodzi o piece klasy 4 bądź niższej, to możemy oferować tylko te, które zostały wyprodukowane przed końcem września br. Jeśli do czerwca 2018 nie znajdą nabywców, zostaną zwrócone dostawcy i prawdopodobnie pójdą na eksport - słyszymy. Sprzedawcy są jednak optymistami. - Ciągle ktoś o nie pyta, dalej jest na nie zapotrzebowanie - twierdzą.

Ich zdaniem, przyczyna takiego stanu rzeczy jest prosta. - Ludzie chcą grzać tanio, a najtańszy jest flot i muł. Dopóki będzie dostępny na rynku po konkurencyjnych cenach, dopóty popyt na nieekologiczne piece będzie się utrzymywał. Nawet jeśli nie kupimy ich w polskich sklepach, bez trudu znajdziemy je w Czechach czy na Słowacji - mówią.

Na razie za granicę bielszczanie nie muszą jeździć ani po wkłady kominkowe, ani po bardzo modne, tradycyjne kozy. Nadal można w nich palić drewnem, ale tylko wysuszonym. W Krakowie rozważano wprowadzenie całkowitego zakazu używania kominków, lecz - w związku z licznymi protestami - od pomysłu odstąpiono.

Muł i flot sprzedają się błyskawicznie

Nowe przepisy mają wymusić stosowanie odpowiednich jakościowo paliw w odpowiednich urządzeniach grzewczych. Gdy pytamy o muł i flot w bielskich składach opałowych, zazwyczaj najpierw zapada milczenie. Potem słyszymy, że owszem jest, ale sprzedaje się go po wymieszaniu z innymi składnikami. Taki zabieg sprawia, że opał spełnia przewidziane prawem parametry.

Właściciel dużej podbeskidzkiej firmy, która zaopatruje większość bielskich składów, mówi: - Dotychczas sprzedawaliśmy 10 tys. ton mułów i flotokoncentratów rocznie. Zapotrzebowanie jest duże, pytają o nie firmy, pytają odbiorcy detaliczni. Kopalnie jednak nie chcą i nie mogą nam już tych najtańszych paliw sprzedawać. To, co zostało, rozchodzi się błyskawicznie.

Jego zdaniem nowe regulacje są niespójne i nieprecyzyjne. - Wprowadzono zakaz palenia najgorszymi gatunkami, ale nie ma zakazu handlu. Dozwolony jest eksport i import. Jeśli Polak nie kupi u nas, to kupi u Słowaka lub Czecha - prorokuje.

Marek Żuliński

Na zdjęciu: od kilku dni w Bielsku-Białej oddychamy w miarę czystym powietrzem. To zasługa ciepłej zimy i halnego.