Zamiast siedzieć w kościelnej ławce i słuchać głosu księdza, wyruszają nocą z plecakiem w góry. Udział w tej wyprawie jest dobrowolny. Ci, którzy spróbowali raz, mówią, że chcą jeszcze. Zdarza się, że uczestnicy EDK schodzący z Trzech Lipek spotykają wracającą z imprez młodzież. - Dziwi ich nasz widok: ludzi z dużym krzyżem na plecach. Często więc rozmawiamy z rozbawionymi, młodymi osobami - wyjaśnia ksiądz Jacek. 

Idą 21 km, potem 40, by spróbować w końcu przebyć nocą trasę 75 km. Uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej zmagają się z własnymi słabościami po to, by - jak mówią - stać się bardziej ekstremalnymi ludźmi.

Z każdą minutą było ciężej

Na profilu społecznościowym bielskiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej przeczytać można świadectwo 20-letniego Jana, który wyruszył z nadzieją odbudowania wiary. - Droga nie była łatwa, pojawiały się chwilę zwątpienia, a z każdą minutą było coraz ciężej. Wiedziałem, że mój wysiłek nie pójdzie na marne. Miałem w pamięci cały czas Pana Jezusa, który przeszedł swoją Drogę. Myślałem, że skoro Jezus dał radę, to i ja muszę podołać temu wyzwaniu. Udało się! Bóg jest wierny! Dzięki EDK zrozumiałem, że rzeczy, które mają małą wartość można osiągnąć w łatwy sposób, lecz wyzwania trudne do osiągnięcia, kryją w sobie ogromne pokłady wartości - napisał.

Adam, inny uczestnik ubiegłorocznej EDK napisał natomiast, że dotarł do granic swoich możliwości. - Każdy kolejny krok zawdzięczałem jedynie Bogu. Ostatnie 10 km było wielkim cierpieniem i bólem, ale chyba tak właśnie miało to wyglądać.

Ksiądz Jacek Pędziwiatr z diecezji bielsko-żywieckiej, który nie tylko czynnie uczestniczy w EDK, ale nawet opracowywał jedną z beskidzkich tras przyznaje, że z roku na rok przybywa uczestników tego wydarzenia. W tym roku można wybrać jedną z tras, które zaczynają się w Bielsku-Białej, Cieszynie, Żywcu, Andrychowie, Oświęcimiu, Jawiszowicach i Kętach. - Po rozmowach z uczestnikami wiem, że część z nich zaczynała od najkrótszej trasy. Kiedy udało im się ją przejść, w kolejnych latach postanowili wyruszyć na dłuższe wędrówki, by w końcu zdobyć się na ekstremalne wyzwanie - mówi ksiądz Jacek.

Młodzi ludzie z krzyżem

Podczas EDK uczestnicy mogą przeczytać lub odsłuchać 14 świadectw wybranych specjalnie wśród wielu nadesłanych do organizatorów. - Ktoś dążył do celu i go osiągnął, inny upadł, ale się podniósł. Te świadectwa są przejmujące, ale nie pouczające - mówi ks. Jacek. Często słyszy, że uczestnicy EDK utożsamiają się z tymi słyszanymi doświadczeniami. Odnajdują w nich samych siebie.

Świadomość pokonania własnych słabość jest dla wielu uczestników tym, co daje EDK. Podczas tej wyprawy kumuluje się wiele czynników - nieprzespana noc, ciemno, zimno. Zamiast odpoczywać po tygodniu pracy, ludzie wyruszają z czołówką na trasę. - To ogromny wysiłek fizyczny i nie myślę tylko o górskich przewyższeniach, jakie czekają na uczestników. Kiedy bierzemy udział w nabożeństwie w kościele, nasz wysiłek fizyczny jest niewielki. Udział w EDK oznacza, że czekają nas spore wyzwania - tłumaczy ksiądz Jacek Pędziwiatr.

Podkreśla, że sfera duchowa jest w tym wypadku przysłowiową kropką nad „i”. - Pokazuje sens wysiłku fizycznego! Rozmawiałem z wieloma osobami po Ekstremalnej Drodze Krzyżowej i one mówiły, że kiedy idzie się w ciszy, pokonując często lęk przed ciemnością, to przeżycie duchowe się wzmaga - dodaje ksiądz, który od kilku lat prowadzi EDK trasą z Komorowic, do krzyża w Starej Wsi, stamtąd na Chrobaczą Łąkę i Trzy Lipki. Trasa biegnie wokół Bielska-Białej, a częściowo nawet przez miasto. Dokładnie 33 km. Zdarza się, że uczestnicy EDK schodzący z Trzech Lipek spotykają wracającą z imprez młodzież. - Dziwi ich nasz widok: ludzi z dużym krzyżem na plecach. Często więc rozmawiamy z rozbawionymi, młodymi osobami - wyjaśnia ksiądz Jacek. 

Ekskluzywne wydarzenie duchowe

Tylko w ub. roku w organizowanej przez diecezję bielsko-żywiecką Ekstremalnej Drodze Krzyżowej udział wzięło kilka tysięcy osób. Co najczęściej kieruje ludźmi, którzy wybierają się na EDK? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Ksiądz Piotr Hoffmann podkreśla, że udział w tym wyzwaniu to dla uczestników pewna forma ascezy.

- Próbują wczuć się w istotę tego, co działo się ponad 2 tys. lat temu na Kalwarii. Każdy ma swoją motywację i każda jest bardzo ważna - wyjaśnia ksiądz Piotr. Być może to właśnie także ekskluzywny charakter tego wydarzenia na wpływ na rosnącą frekwencję. EDK jest tylko raz w roku. Gdyby organizowana była co miesiąc - spowszechniałaby.

Na ogólnopolskiej stronie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej przeczytać można: Zmaganie może zacząć się na dowolnym kilometrze trasy, tu nie ma reguły, może minąć lub zostać do końca - raczej zostanie. I dobrze, bo zmaganie jest istotą EDK. To droga poza strefę komfortu. Możesz go różnie doświadczyć: bolące stopy, brak sił, zimny deszcz na twarzy. Kiedy już od wyczerpania i zmęczenia nie można uciec, właśnie wtedy możesz odkryć, że to wiara jest powodem i siłą, żeby iść dalej.

Wyłącznie od dobrej woli i odwagi zależy kto 23 marca zdecyduje się wyruszyć w jedną z 40 tras Ekstremalnej Drogi Krzyżowej w diecezji bielsko-żywieckiej.

Anna Szafrańska

Foto: Kamilla Frysztacka/diecezja bielsko-żywiecka