Cztery tysiące kilometrów w maksymalnie 16 dni na rowerze. Po drodze m.in. Alpy, Góry Dynarskie oraz szutrowe wzniesienia na Bałkanach. Te wszystkie okolice będzie musiała pokonać Alina Kilian z Bielska-Białej. Jako jedna z 20 kobiet z całego świata planuje tego dokonać za pomocą siły własnych mięśni i dwóch kółek. Jeszcze w lipcu wystartuje z Belgii. Znacie drugiego takiego śmiałka, który z własnej woli chciałby poddać się podobnemu egzaminowi?

The Transcontinental Race to self-support wyścig kolarski. W skrócie oznacza to, że zawodnicy startują bez żadnego wsparcia technicznego i nie wolno im korzystać z pomocy innych ludzi. Aby zakwalifikować się do imprezy, trzeba przejść szereg testów. Oprócz sprawdzianu fizycznego, zdaje się również egzamin psychologiczny. Weryfikowane są też umiejętności nawigacyjne.

Prawie 4 tys. km w nogach

W tegorocznej edycji wyścigu swoich sił spróbuje Alina Kilian z Bielska-Białej. - Będę chciała przede wszystkim dojechać w jednym kawałku i udowodnić sobie, że mogę to zrobić. Moją idolką jest Juliana Buhring. To dziewczyna, która przejechała świat na rowerze w 2012 roku, bijąc rekord Guinnessa. Trenowała przed tym wyczynem zaledwie parę miesięcy... Kobiety są silne, ale startuje nas w tej imprezie zdecydowanie za mało. Kto wie, może dzięki mnie kolejne kobietki zdecydują się na takie małe szaleństwa - mówi.

Wyścig rozpocznie się w niedzielę, 29 lipca w Belgii. Zawodnicy muszą pokonać blisko 4 tys. km i 50 tys. metrów przewyższenia. Mają na to… 16 dni. Jak łatwo policzyć, aby zmieścić się w limicie czasu, należy codziennie przejechać minimum 250 km. Trasa do najłatwiejszych nie należy, gdyż po drodze trzeba pokonać wzniesienia w austriackich Alpach, Przełęcz Karkonoską, Góry Dynarskie oraz greckie Meteory. To tam wyznaczono metę zmagań.

Alina Kilian w wyścigu pojedzie na rowerze Speciailized. Jest jedną z trzech ambasadorek tej marki rowerowej w Polsce. - To lekki rower wykonany z karbonu. Świetnie sprawdza się w każdych warunkach. Zarówno na płaskich dystansach, gdzie trzeba pokonywać szybko duże dystanse, jak również na wzniesieniach, szutrach oraz brukach. Sam rower posiada również amortyzator w główce ramy, dzięki czemu podczas kilkunastodniowej jazdy nie ucierpią ręce - tłumaczy nasza rozmówczyni.

Trzeba funduszy na dodatkowy sprzęt

Ale rower to nie wszystko. Bielszczanka, aby nocą móc korzystać z nawigacji oraz oświetlenia, musi posiadać również dynamo. Wysokiej klasy sprzęt, który nie będzie powodował dodatkowych oporów wraz z kompatybilnym osprzętem to wydatek nawet 2 tys. zł. Do tego dochodzą specjalistyczne sakwy oraz sprzęt biwakowy. Rowerzystka zakłada, że podczas wyprawy większość nocy spędzi „pod chmurką”. - To będą krótkie przerwy na sen. Trzy, cztery godziny i znów w drogę.

Cała wyprawa to wydatek nawet 27 tys. zł. Część tej kwoty bohaterka chciałaby zebrać na portalu PolakPotrafi.pl. Każdy kto chce wesprzeć Alinię Kilian w realizacji jej szaleńczego placu wakacyjnego, może wpłacić dowolną kwotę. Za wsparcie projektu przewidziano różnego rodzaju nagrody. Szczegóły znaleźć można TUTAJ.

Bartłomiej Kawalec