Zwycięzca wyborów samorządowych na zaszczytny urząd Prezydenta Bielska-Białej deklarował w kampanii wyborczej otwartość w stosunku do mieszkańców. I raczej można się spodziewać, że Jarosław Klimaszewski dotrzyma słowa. Problem może być jednak z jego urzędnikami. Nie zmienią swoich nawyków z dnia na dzień. Ale nowy prezydent powinien próbować.

Jarosławowi Klimaszewskiemu nie będzie trudno rozmawiać z wyborcami, bo z natury jest człowiekiem otwartym. Objęcie najważniejszego fotela w ratuszu raczej go nie zmieni, może na początku nieco zdeprymuje. Ducha byłego prezydenta nie da się jednak tak łatwo przegonić z gabinetu zajmowanego przez tyle lat. Podobnie, jak się wydaje, będzie z przyzwyczajeniami urzędników ratuszowych na kierowniczych stanowiskach oraz szefami wszelkich spółek miejskich.

Tajne komórki służbowe

Nie zmienią swoich nawyków z dnia na dzień. Ale nowy prezydent może próbować. Na początek powinien tłumaczyć, że posiadanie komórki służbowej oznacza, że służy ona do celów zawodowych. W tym również do kontaktów z mediami, bo kontakty takie to też tzw. czynności służbowe. Żaden dziennikarz nie wydzwania do dyrektora spółki miejskiej czy naczelnika wydziału po to, aby podyskutować o pogodzie. Chyba, że związane jest to np. z imprezą o charakterze miejskim.

Tymczasem osoby na wysokich ratuszowych stołkach bronią się rękoma i nogami przed bezpośrednimi kontaktami z mediami. A wydawałoby się, że piastując odpowiedzialne stanowisko wiedzą, co mówią i odpowiadają ze słowa. Wygodniej jednak i bezpieczniej jest kazać sobie przysyłać maile z pytaniami. Nie mam nic przeciwko takim kontaktom jako dziennikarz, jednak w bezpośredniej rozmowie łatwiej jest rozwiać wątpliwości, nie mówiąc już o czasie oczekiwania na odpowiedź.

Nie ma jednolitego orzecznictwa

Rozmowa może być doskonałym uzupełnieniem takich mailowych odpowiedzi. Ale żeby z kimś porozmawiać, trzeba znać numer jego służbowego telefonu. I tu jest problem, bo urzędnicy, dyrektorzy, zabraniają swoim sekretarkom go udostępniać. Tymczasem jest to numer publiczny, opłacany z pieniędzy podatnika i powinien być ogólnodostępny. Nie tylko dla dziennikarzy. Teraz, tuż po wyborach, tym bardziej, bo - jak usłyszałem w jednym z sekretariatów: - Szef zabronił. Przykro mi. Nie mogę. Zresztą, nie ma go, bo ciągle na jakichś zebraniach przesiaduje. Poza tym nikt teraz nie wie, co będzie dalej, bo nowy prezydent i wiadomo… Czy to w ogóle dobry moment, żeby cokolwiek pisać?

Faktem jest, że w Polsce nie ma jednolitego orzecznictwa w tym względzie. Podczas gdy szczeciński sąd stwierdził w sporze obywatela z urzędem, że służbowy numer jest numerem publicznym, to w podobnej sprawie, tyle, że w Poznaniu uznano, że jest odwrotnie. Tak, czy inaczej logicznym wydaje się, że komórki służbowe, tak jak i służbowe adresy mailowe urzędników powinny jednak być dostępne.

W wielu polskich gminach adresy mailowe i numery telefonów urzędników są dostępne. Być może stanie się tak również w Bielsku-Białej.

Kuba Jarosz