Wymiana 30 proc. taboru komunikacji miejskiej na pojazdy z napędem elektrycznym kosztowałaby do 2028 roku nawet 111 mln zł. Jeszcze droższe byłoby inwestowanie w trolejbusy, gdyż zakup pojazdów i budowa trakcji wiązałaby się z wydatkiem ok. 250 mln zł. To wnioski z „analizy kosztów i korzyści wprowadzenia autobusów zeroemisyjnych”, jakie na zlecenie Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej przygotował zespół niezależnych ekspertów.

Analiza zakłada wprowadzenie do eksploatacji w Miejskim Zakładzie Komunikacyjnym w Bielsku-Białej autobusów zeroemisyjnych, co wynika z ustawy o elektromobilności,. Autorzy liczącego 90 stron dokumentu porównują koszty wdrożenia oraz parametry eksploatacyjne autobusów elektrycznych, napędzanych wodorem oraz trolejbusów, wskazując najkorzystniejszy wariant.

Według ustawy, za dwa lata w miastach liczących powyżej 50 tys. mieszkańców co najmniej 5 proc. taboru komunikacyjnego poruszającego się po drogach powinno być „zeroemisyjne” (do 2028 roku ma to być 30 proc.). MZK w Bielsku-Białej dysponuje taborem 128 pojazdów. Do obsługi linii komunikacyjnych w dni powszednie potrzebnych jest 100 autobusów, w soboty 58, a w niedziele 44.

Ćwierć miliarda na trolejbusy

Jedną z analizowanych opcji są trolejbusy. W opracowaniu wskazano „optymalny wariant uruchomienia trakcji trolejbusowej” w miejsce autobusów kursujących na liniach 1, 2, 4, 8, 10, 16, 20, 28 i 34. - Tworzą one wiązkę linii na możliwie długich wspólnych odcinkach trasy. Trasa linii 1, 8 oraz 28 w całości będzie pokryta siecią trakcyjną, natomiast linie 2, 4, 10, 20 i 34 odcinkowo będą poruszały się bez sieci trakcyjnej - czytamy.

Dzięki wyposażeniu pojazdów w akumulatory, budowanie sieci trakcyjnej na całej długości tras wybranych linii nie jest konieczne. Mimo to i tak niezbędne byłoby wybudowanie sieci trakcyjnej na odcinku 67 km. Autorzy raportu oszacowali, że spełnienie tzw. kryterium 30 proc. kosztowałoby budżet Bielska-Białej nawet 250 mln zł. Tak poważne środki byłyby potrzebne m.in. na zakup taboru (75 mln zł) oraz budowę infrastruktury (160 mln zł). Pomysł więc odrzucono.

Wodór również nie dla nas

Analizowano również możliwość zastosowania pojazdów napędzanych wodorem (poruszają się dzięki silnikom elektrycznym zasilanym prądem wytwarzanym z czystego wodoru w ogniwach paliwowych). - Pojazdy te stanowią stosunkowo nowe rozwiązanie w branży transportu publicznego, z którym wiązane są duże nadzieje wynikające z przewidywanego zasięgu kursowania na poziomie nawet do 350 km dziennie.

Autobusy napędzane wodorem wykorzystywane są w Londynie, Hamburgu czy Oslo, ale nadal nie u nas. Dlaczego? - Wiąże się to z koniecznością budowy odpowiednich stacji do ich tankowania, jako że obecnie w Polsce nie ma stacji tankowania wodorem niezbędnym do zasilania ogniw paliwowych, jak i nie jest prowadzona dystrybucja czystego wodoru na potrzeby transportowe. Ten pomysł także odrzucono.

„Elektryki” wypadają najkorzystniej…

Najkorzystniej wypadła analiza zastosowania autobusów elektrycznych, która jako jedyna opcja „zeroemisyjna” konkurowała z zastosowaniem i sukcesywnym odnawianiem autobusów z napędem konwekcyjnym (MZK posiada pojazdy z silnikami na olej napędowy). Według autorów analizy, koszt dostosowania opcji „elektrycznej” do ustawowo wymaganego maksymalnego pułapu w 2028 roku wyniósłby 110 mln zł (by spełnić pierwszy, 5-proc. próg, na początku 2021 roku potrzeba ok. 19,5 mln zł).

Po dokonaniu szczegółowej analizy (optymalnie przyjęto, że na jednym ładowaniu autobus może przejechać 120 km, chociaż zasięgi dochodzą do 200 km), do całkowitej elektryfikacji wybrano linie 1, 2, 4, 10, 15, 28 i 30, a do częściowej linie 3 i 50. Uzupełniająco autobusy elektryczne akumulatorowe obsługiwałyby linie 20, 21 oraz 24 - w porach o mniejszym zapotrzebowaniu na autobusy na liniach całkowicie lub częściowo zelektryfikowanych.

…ale nadal zbyt drogo

Wyznaczono lokalizację ładowarek terenowych z funkcją szybkiego ładowania z wykorzystaniem pantografu: dwie na pętli „Os. Karpackie” oraz po jednej na pętlach „Os. Beskidzkie”, „Os. Polskich Skrzydeł, „Os. Kopernika” oraz „Wapienica Strażacka”. W zajezdni dostępne byłby ładowarki plug-in. W tej opcji konieczny byłby zakup sześciu dodatkowych pojazdów (aby osiągnąć pułap 30 proc. trzeba zakupić 44 „elektryki” do obsługi linii).

 - Obliczenia jednoznacznie wskazują, ze inwestycja w autobusy elektryczne akumulatorowe z ładowarkami plug-in i pantografowymi w uwarunkowaniach miasta Bielska-Białej nie jest zasadna, gdyż jest nieefektywna zarówno pod względem społeczno-gospodarczym, jak i ekonomicznym - piszą autorzy raportu. Aby była realna, cena elektrycznego autobusu typu MAXI musi obniżyć się z zakładanego w analizie poziomu 2,2 do 2,03 mln zł, a typu MEGA z 2,8 do 2,43 mln zł.

xxx

Zgodnie z zarządzeniem prezydenta miasta, do czwartku (29 listopada br.) analizę opracowaną przez firmę TRAKO Projekty Transportowe mogą opiniować mieszkańcy Bielska-Białej w ramach konsultacji społecznych. Analiza kosztów i korzyści dostępna jest TUTAJ. Formularz ankiety znajduje się TUTAJ.

Bartłomiej Kawalec