Nawet nie chodzi o posiłek. Ważna jest rozmowa i poczucie więzi z drugim człowiekiem. Bez kategoryzowania na tego kto jest lepszy czy gorszy. Bez oceniania. - Dobrego wieczoru pani życzę. Niech się wiedzie - uśmiecha się starszy mężczyzna, który stanął w niedzielny wieczór po miskę gorącej zupy. Widać, że te spotkania go cieszą. Dziś w parku za bielskim ratuszem jest ogórkowa. Można pogadać jak człowiek z człowiekiem.

Niedziela, godz. 18.00. W parku za ratuszem w Bielsku-Białej ustawia się kolejka. Dość długa. Wszystko dzieje się w jakimś określonym porządku. Każdy wie co ma robić. Pojawiło się kilka grupek, w których trwa ciekawa rozmowa. Ludzie stoją i uśmiechają się albo złoszczą się na siebie. Jak to w życiu.

Trzeba zakopać topór wojenny

Bywają zatargi, ale w tym momencie, na tę godzinę, trzeba zakopać wojenny topór. - Dobrze wiedzą, że muszą się zachowywać. Nie ma miejsca na bójki czy kłótnie, a także na alkohol - tłumaczy Piotr Machej, jeden z wolontariuszy zaangażowanych w akcję „Zupa za Ratuszem”.

Kolejka posuwa się do przodu. Pełna kultura. Ludzie życzą sobie smacznego i wzajemnie dziękują. Niektórzy znają się na tyle długo, że pytają o tych, którzy tego wieczoru nie przybyli na kolację. - A gdzie jest ta pani, która tu była przed tygodniem? Chleb rozdzielała - pyta kobieta. - A, już widzę, teraz krąży w tłumie. To dobrze, bo chciałam z nią porozmawiać na spokojnie - dodaje.

Tym razem zupę rozdziela Sylwia, która na co dzień pracuje w bielskim magistracie. Zapach ogórkowej unosi się znad dwóch 46-litrowych termosów. Dwie chochle, uśmiech, dobre słowo i trzy kromki chleba. Kolejna osoba. Ktoś prosi o zupę na wynos. - To dla kolegi, bo nie może chodzić. Jest bezdomny. Przemroził palce u stóp. Tak sobie pomagamy - mówi.

Dostaje bez problemu. Tego wieczoru nic nie zostało w termosach, ale jeśli tylko coś jest na dnie, wolontariusze zawożą resztkę zupy do noclegowni na Krakowskiej.

Kanapka z dobrym słowem

Po zupie przychodzi czas na najlepsze. Kanapki z dobrym słowem. Każda została przygotowana przez wolontariusza, który na papierze śniadaniowym pozostawił serdeczne pozdrowienia czy garść miłych słów: „Jak dobrze, że jesteś”, „Świat nie byłby taki sam, gdyby nie Ty”. Zdania, które potrafią zdziałać cuda, a przynajmniej wywołać uśmiech. A w dalszej perspektywie wspomagają chęć wyrwania się z matni, w której się znaleźli.

- Mamy pana, który przychodził na zupę, a teraz gotuje wspólnie z nami. Pod koniec ub. roku podszedł do nas i poprosił o pomoc. Jeden z wolontariuszy pomógł mu załatwić dowód osobisty, uregulować kwestie zdrowotne czy finansowe. Teraz jest na dobrej drodze, aby wyjść na prostą - mówi Piotr Machej.

Ktoś może zarzucić, że bezdomni przychodzący na niedzielną zupę za ratuszem są roszczeniowi, a ludzie dobrej woli tylko utwierdzają ich w takim życiu. Pan Piotr zaprzecza. - Raczej podlewają ich człowieczeństwo. Przypominają, że może być normalnie. Wysłuchują i pomagają. Nigdy nie dają kasy - podkreśla nasz rozmówca.

Dziś mamy szczęście

Na deser po zupie jest herbata. Rozgrzewająca, doprawiona i porywająca serce. Jej przygotowaniem zajęło się młode małżeństwo - Olek i Justyna. Imbir, goździki, pomarańcza… niebo w ustach. Bywa tak dobra, że podczas zaratuszowych rozmów słychać przeciągłe uuuu… herbata u was lepsza niż zupa. - Dzisiaj też super wyszła - mówi bezdomna, która poprosiła o dolewkę.

Czasami przyjeżdżają samochody z dodatkowym jedzeniem. Ktoś zadzwoni czy może podrzucić to, co zostało po przyjęciu czy domówce. Dziś mamy szczęście, przywieźli pyszne ciasta. Do wyboru kilka smaków, można spokojnie zajadać w miłym gronie. Bywa, że ktoś, kto wie o akcji, przyniesie smakołyki. Owoce czy słodycze. W ostatnią niedzielę rozdawali jabłka. W takiej atmosferze można spokojnie rozmawiać.

- Opowiadają o tym, co przeżyli. Ich historie zabieramy ze sobą. Nie możemy o nich zapomnieć. Zresztą, sami nie wiemy, co nam jutro los przyniesie. Jaka czeka nas przyszłość? Takie rozmowy budują w nas pokorę - zdradza Sylwia.

O 19.00 park za ratuszem pustoszeje. Kolejka wróci za tydzień.

Pierwszy posiłek dla kwiaciarki

Wszystko zaczęło się 10 czerwca 2018. Tego dnia zupa została ugotowana w mieszkaniu jednej z wolontariuszek, Asi. - Początkowo myśleliśmy o spotkaniach na placu Chrobrego. Jednak park za ratuszem jest znacznie lepszy. Łączy. Jak ta rzeka Biała - przyznaje.

To nie były wielkie ilości. I też kilka osób tylko zaangażowało się w przyrządzanie posiłku. - Mieliśmy akcję wzorem tej z Krakowa. Zupa na Plantach. Ale nie mieliśmy bezdomnych. Usiedliśmy z jarzynową w parku i nikt nie przyszedł. Pierwszą miskę naszej zupy dostała pani, która sprzedaje kwiaty na 11 Listopada - opowiada Jakub Kubica, jeden z inicjatorów akcji.

- W następnym tygodniu podeszliśmy do bezdomnych koło KFC przy Klimczoku. Zachęciliśmy jednego i tak mu zasmakowało, że obiecał, że przyprowadzi kolegów. Trzy tygodnie po rozpoczęciu akcji było ich już kilkudziesięciu. Tak średnio odwiedza nas od 50 do 70 osób. Przybywa także wolontariuszy - dodaje Roksana Adamek.

Ludzie tacy sami, jak my

Aby zupę podać na czas, wolontariusze spotykają się o 15.00 i wspólnie gotują. Początkowo w prywatnych mieszkaniach, później w klubie ARKA należącym do KTK, a teraz znaleźli schronienie w Kuchni Społecznej Bielskiego Koła Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta przy ulicy Legionów 16.

- Jestem tu już po raz trzeci. Pomagam, bo myślę, że warto coś zrobić własnymi rękami. Nie tylko wpłacić kasę. Daje mi to wiele satysfakcji. Ludzie, którzy do nas przychodzą po zupę są tacy sami, jak my, którzy mamy dach nad głową. Tylko w życiu im się nie poukładało jakby sobie tego życzyli. Każdy z nich był dzieckiem i miał marzenia. Pomagamy im je przywrócić - tłumaczy Sylwia przy siekaniu marchewki.

Dziś szykują ogórkową. Dwie dziewczyny stoją przy ogromnym garnku i pilnują ognia. Stoły w głównym pomieszczeniu kuchni ustawiono tak, aby się ze sobą stykały. Wolontariusze kroją marchewkę, ogórki kiszone, pietruszkę. Trochę tego zejdzie. Będzie sto litrów zupy. Sześć dużych kubków śmietany, pięć kilogramów ryżu. Dwie godziny gotowania. Zapach szybko opuszcza kuchnię i przenika okolicę. Aromat domowej zupy, rodzinnych spotkań i nadziei.

- Jesteśmy całą grupą z Mikuszowic Śląskich. Działamy w wolontariacie, który istnieje przy parafii, a teraz cieszymy się, że możemy pomóc - deklarują Tamara, dwie Julki, Asia i Emilia, krojąc kiełbasę.

Lista produktów jest publikowana

Informacja o menu na niedzielę pojawia się w okolicach wtorku. - Przepisy są domowe. Od naszych babć i mam - uśmiecha się Paulina, która wiedzie dziś prym przy garze. Lista produktów potrzebnych do ugotowania zupy publikowana jest w sieci w grupie - „Zupa za Ratuszem”. Każdy wybiera co może przynieść.

Po krojeniu warzyw przychodzi czas na smarowanie, dekorowanie i robienie kanapek, które później zawija się w papierek okraszony dobrym słowem. Jeśli czas pozwoli, wolontariusze przy herbacie i kawałku ciasta, które upiekła jedna z pań, zastanawiają się, co można wspólnie jeszcze zrobić.

- Dostałam włóczkę od siostry i wpadłam na pomysł, że można zrobić czapki. Na szydełku, na drutach. I tak powstało już kilkadziesiąt sztuk. Dochód ze sprzedaży jest przeznaczany na zupę - tłumaczy Maja Jaworska. - Początkowo obawiałam się, jak będę się czuła w grupie. Jestem seniorką. Ale tutaj jest fantastyczna atmosfera. Znów poczułam, że coś mi się chce.

Miejsce bez polityki

Ten kto ma taką potrzebę może się pomodlić i podziękować za wszystko Bogu. Goście, którzy pojawią się w parku dostają dodatkowo informację o mszy odprawianej w intencji zagubionych, samotnych, bezdomnych. Kolejna odbędzie się 16 lutego w katedrze św. Mikołaja. - Każdy jest u nas mile widziany. Niezależnie od wyznania, koloru skóry. Nie chcemy być łączeni z polityką. Zależy nam na dobru. Na ludziach - kończy Piotr.

***

Grupa Zupa za Ratuszem działa wyłącznie w oparciu o aktywność ludzi dobrej woli, którzy czy to poprzez dostarczenie niezbędnych składników na zupę, czy poprzez pomoc materialną umożliwiają systematyczne przygotowywanie niedzielnych posiłków. Każdy może im udzielić wsparcia finansowego, które pozwoli na dalsze działania i bezpośrednie wspomaganie tych, którzy akurat znaleźli się w potrzebie.

Wpłaty można przekazywać na konto 78 1050 1070 1000 0022 9915 1296, rzymsko-katolicka parafia ul. Św. Maksymiliana 1 43-300 Bielsko-Biała. Z dopiskiem "ZUPA ZA RATUSZEM"

Katarzyna Górna-Oremus

Więcej o akcji na stronie https://web.facebook.com/ZupaZaRatuszem/. Jeśli chcesz wesprzeć działania, możesz także zadzwonić do Piotra: 695 452 477.