Ani rok 1918, ani 1922 nie przyniosły w Bielsku w pełni polskiej administracji publicznej. Radni miejscy na czele z burmistrzem Kuno de Pongratzem długo opierali się wprowadzeniu w mieście języka polskiego jako urzędowego. Istotną zmianę w tym zakresie przyniosła dopiero polityka wojewody Michała Grażyńskiego. Zwalnianie urzędników, którzy nie znali wystarczająco języka polskiego, było tylko początkiem tej drogi.

W blisko 20-tysięcznym Bielitz w 1921 roku Niemcy stanowili blisko 65 proc. ludności. Pozostali mieszkańcy byli Polakami lub Żydami. Rząd odrodzonej II Rzeczpospolitej zastał więc w tym rejonie niezwykle trudną sytuację: większość ówczesnych bielszczan stanowiły osoby niemieckojęzyczne. Przepychanki prawne między Bielskiem a Katowicami i Warszawą związane przede wszystkim z zachowaniem jak największej autonomii miasta trwały wiele lat. Nawet kiedy w 1922 roku sporny teren Śląska Cieszyńskiego został włączony w granice Polski, władze miasta nie zawsze stosowały się do rozporządzeń wojewódzkich i centralnych.

Zmiana niemieckich nazw

Dla władz w Warszawie jednym z wyznaczników polskości był język, jakim posługiwali się obywatele. Społeczeństwo Śląska Cieszyńskiego i Bielska nie było w tej kwestii jednolite. Na mieście, na poczcie, w sklepie, urzędzie czy po sąsiedzku najczęściej mówiono po niemiecku.

Urząd Wojewódzki Śląski w Katowicach był zdecydowanie za wprowadzeniem języka polskiego jako urzędowego - bez względu na to, że dla większości jest on niezrozumiały. Już w styczniu 1919 roku, kiedy na terenie Bielska władzę administracyjną sprawowały tymczasowe organy, sądom na Śląsku Cieszyńskim nakazano, by procesy były prowadzone wyłącznie w języku polskim. Sędziom, prokuratorom i adwokatom dano dwa lata na przyswojenie w mowie i piśmie języka polskiego.

Językowe przepychanki

Bielski magistrat sprzeciwiał się temu rozporządzeniu i nazywał je wprost dyskryminującym osoby niemieckiego pochodzenia. Radni na czele z burmistrzem Eichlerem podkreślali, że nie zgadzają się z decyzją o zmianie niemieckich nazw ulic i placów. Lista skarg i zarzutów względem polskiej administracji była długa. Ostatecznie rada miejska gminna nazwała ówczesną sytuację „politycznym gwałtem”.

Do 1922 roku, ale i później, pomiędzy czasową administracją polską a niemieckimi politykami w Bielsku toczyła się ostra debata. Radni bielscy obstawali przy swoim i mimo obowiązujących ich przepisów, nadal znacząca większość dokumentów urzędowych była wytwarzana w języku niemieckim.

Zmianę miała przynieść likwidacja Tymczasowej Komisji Rządowej na Śląsku Cieszyńskim związana z włączeniem spornej części Śląska Cieszyńskiego w granice województwa śląskiego, a więc II Rzeczpospolitej. Jednocześnie w Bielsku miały zacząć obowiązywać ustawy uchwalone przez Sejm Śląski.

Język niemiecki w restauracji

Śląskie władze już w 1920 przegłosował statut organiczny, który ustanowił język polski jako urzędowy dla Sejmu Śląskiego. Kwestii językowej dotyczyło także postanowienie polsko-niemieckie z maja 1922 roku, które gwarantowało Ślązakom swobodę używania języka niemieckiego - zarówno w sprawach prywatnych (np. w restauracji), jak i urzędniczych. Radni mogli wygłaszać swoje postulaty w języku ojczystym, wydawać wolną prasę, a także organizować publiczne wystąpienia.

Przepisy uchwalane przez Sejm Śląski nie mogły stać w sprzeczności z przepisami wspomnianego wcześniej postanowienia. Te jednak były stosunkowo ogólne, więc zarówno niemieccy, jak i polscy politycy konsekwentnie naginali ich interpretację. Np. poseł Szczeponik zażądał, by marszałek Sejmu Śląskiego zapytany po niemiecku, odpowiadał także w tymże języku, a druki sejmowe były niemieckojęzyczne.

W styczniu 1923 roku Sejm Śląski uchwalił „Ustawę o języku urzędowym”, w której jednoznacznie stwierdzono, że we wszystkich instytucjach podlegających wojewodzie śląskiemu obowiązywać ma wyłącznie język polski. Jednocześnie jednak umożliwiono magistratom, by zezwalały na zwracanie się do nich w języku niemieckim.

Zwolnienia urzędników

Władze wojewódzkie regularnie aż do lat 30. XX wieku przypominały „panom burmistrzom” o używaniu w sprawach urzędowych języka polskiego. Przeprowadzane audyty jednoznacznie stwierdzały, że w bielskim magistracie nadal przeważał język niemiecki. Co ciekawe, polskie pieczątki urzędnicze pojawiły dopiero ok. 1922-1923 roku, zastępując „przejściowe” dwujęzyczne.

Zmiany w administracji publicznej wprowadził dopiero Michał Grażyński, który w 1926 roku został wojewodą śląskim. Za cel polityczny obrał polonizację Śląska, nie bacząc na wielokulturowość regionu i specyfikę poszczególnych miast. Wówczas też rozpoczął się proces sankcjonowania uchwalonych wcześniej przepisów. Zwalnianie urzędników, którzy nie znali wystarczająco języka polskiego, było tylko początkiem tej drogi.

Alan Jakman

Na zdjęciu tytułowym: obecna ulica 11 listopada z widocznymi niemieckimi szyldami sklepowymi - M. Ćwikowska-Broda i W. Ćwikowski Bielsko Biała o okolice. Historia pocztówką pisana.