W miejsce Niemców ściągali Polaków. Konflikt w bielskim szkolnictwie
Do roku 1914 w około 90 proc. bielskich szkół realnych i gimnazjów językiem wykładowym był wyłącznie język niemiecki. W języku polskim kształciła się zaledwie niecała setka dzieci. Po włączeniu miasta w granice II Rzeczpospolitej sprawa reorganizacji niemieckich szkół w polskie placówki wcale nie była oczywista.
Do rozpoczęcia I wojny światowej w Bielsku prężnie rozwijało się przede wszystkim szkolnictwo niemieckie. To w pobliskiej Białej powstawały szkoły polskie, choć i tak często poziomem nie dorównywały odpowiednikom po drugiej stronie rzeki. W Bielsku siedzibę miało m.in. Niemieckie Towarzystwo Szkolne, a internat prowadził Nordmark. W odpowiedzi na posunięcia w Bielsku, w Białej powstał oddział polskiego Towarzystwa Szkół Ludowych. Pomiędzy organizacjami dochodziło do wielu scysji.
Trudne polskie reformy
W 1918 roku sytuacja w szkolnictwie nie tylko w Bielsku, ale i na całym Śląsku Cieszyńskim była dla polskiej administracji niezwykle trudna. Wypracowany przez lata model szkolnictwa utrzymywał się w prawie niezmienionej formie aż do roku 1922 i faktycznym włączeniu miasta w granice Polski.
W latach 1918-1922 kwestie oświatowe polskiej części Śląska Cieszyńskiego pozostawały pod zarządem Komisji Szkolnej Księstwa Cieszyńskiego, na czele której stali Ludwik Patryn i Ernest Farnik. W 1918 w Bielsku istniało kilkanaście niemieckich placówek - zarówno publicznych, jak i prywatnych. Te działały także później, co umożliwiały prawne regulacje Polsko-Niemieckiej Konwencji Górnośląskiej z 1922 roku. O trudnym położeniu polskiego szkolnictwa na Śląsku Cieszyńskim niech świadczy fakt, że na jego obszarze istniały cztery niemieckojęzyczne gimnazja w Cieszynie, Bielsku, Boguminie i Frydku wobec tylko dwóch polskojęzycznych w Cieszyn i Orłowej.
Problemy oświatowe
W momencie wprowadzania reformy edukacji, a w zasadzie reorganizacji niemieckich szkół publicznych w placówki z polskim językiem wykładowym, brakowało nie tylko podręczników, ale przede wszystkim dobrze wykształconej kadry nauczycielskiej. Wielu dotychczasowych dydaktyków albo wyjechało z miasta, albo przeniosło się do tworzonych przez Niemców szkół mniejszościowych. Istotnym kłopotem dla nauczycieli była niedostateczna znajomość języka polskiego, a wymiana kadry nauczycielskiej w wielu miejscowościach spotkała się z dezaprobatą ze strony rodziców.
W miejsce niemieckich nauczycieli ściągano nauczycieli polskich, którzy najczęściej pochodzili z Małopolski. Ci kładli nacisk nie tylko na naukę uczniów, ale i realizację „misji polonizacyjnej”, nie rozumiejąc jednocześnie lokalnych problemów. Nierzadko wymagali od uczniów czystej mowy w polskim języku literackim.
Konsekwencją tych działań było zapisywanie dzieci, nawet tych pochodzących z polskich rodzin, do prywatnych szkół niemieckich, które dla wielu rodziców były symbolem wysokiej jakości kształcenia. Wiosną 1926 roku Związek Nauczycielstwa Polskiego zwracał uwagę na dużą liczbę zapisów dzieci do szkół mniejszościowych. Te z kolei były uznawane przez władze sanacyjne za siedlisko dywersji. Rosło więc niezadowolenie społeczne związane już nie tylko z samą administracją polską, ale także zmianami w szkolnictwie.
Darmowa zupa
Masowe zapisywanie polskich dzieci do mniejszościowych szkół nie było spowodowane wyłącznie jakością kształcenia, ale także kampanią organizacji chroniącej prawa mniejszościowe Niemców - Volksbund, która dokarmiała najuboższe dzieci i wydawała im podarunki bez względu na ich narodowość. W odpowiedzi na to władze polskie rozpoczęły akcję dożywiania dzieci zarówno w placówkach polskich, jak i niemieckich.
Po objęciu funkcji wojewody śląskiego przez dra Michała Grażyńskiego, polskie szkolnictwo coraz bardziej rozwijało się także wskutek działań antyniemieckich lokalnych polityków. Coraz więcej dzieci musiało uczyć się w języku polskim, by mieć możliwość dalszego kształcenia na poziomie średnim i wyższym. Niemieckie szkoły ulegały więc powolnej likwidacji, a budynki przejmowały nowo otwierane placówki polskie.
Nie wiemy, jak potoczyłyby się losy szkolnictwa w Bielsku, gdyby nie tragiczne wydarzenia z września 1939 roku. Czy dalsze spory na tle narodowościowym w edukacji zaogniałyby się, a jeśli tak, to jak poradziłaby sobie z tym zapewne już w znacznej większości polska administracja?
Alan Jakman
Na zdjęciu tytułowym: gmach szkół średnich i wydziałowych. W roku 1919 otwarto tu pierwszą polską szkołę podstawową w Bielsku, fot. M. Ćwikowska-Broda, W. Ćwikowski, Bielsko-Biała i okolice. Historia pocztówką pisana
Oceń artykuł:
29 16Dziennikarz portalu bielsko.biala.pl
Komentarze 18
Autor chyba się zagalopował z retoryką wskazującą na polskie działania jako niezrozumiałe, agresywne i nie uwzględniające lokalnej specyfiki. Zarzutem jest ściąganie nauczycieli z Małopolski ? Przecież Małopolska była i jest już po drugiej stronie rzeki Białej. Zarzutem jest "polonizacja" ? A wcześniejsze pokolenia "germanizacji" były jedynie działaniami humanistycznymi ?
Może autor dojdzie jeszcze do wniosku, że antypolskie setki lat działań takich znamienitych bielszczan jak Josephy, w tym zakaz osiedlania się w mieście Polaków były działaniami uwzględniającymi lokalną politykę.
Was, szwabskich rewizjonistów zapewne
Tereny Bytomia i Katowic stanowiły część Ziemi Krakowskiej do XIIIw. Nigdy do niej nie powróciły.
Tereny krakowskiej Kasztelanii Oświęcimskiej, obejmujące nasze tereny prawobrzeżne rzeki Białej, odpadły czasowo od Ziemi Krakowskiej w XIVw, powróciły do niej pod koniec XVw, współtworząc Małopolskę (pod koniec XVw pojawia się pierwszy raz określenie Małopolska)
Obrazuje to również doskonale powstała ponad tysiąc lat temu granica diecezji krakowskiej, która z małą przerwą w okresie diecezji tarnowskiej (I rozbiór) trwała nieprzerwanie do pojawienia się diecezji bielsko-żywieckiej (wchodzi w skład metropolii krakowskiej)
To struktury IRP oraz KK determinowały ukształtowanie się przez setki lat regionu jakim jest Małopolska, do której należała i należy połowa Bielska-Białej, powiatu i województwa, które bezsensownie nazywa się "śląskie" a już kuriozum jest nazywanie województwa "Śląskiem"
taaaa, a Jan Paweł II "wielkim Ślązakiem był". Rzeka Skawa to granica ale hitlerowskiego Landkreis Oberschlesienn
Zapędy ślązakowskich teorii i idei, zmaterializowanych przez nazistów są Wam bardzo bliskie. Historia i fakty na szczęście mówią same za siebie
Co do tematu szkolnictwa w okresie międzywojennym, brakuje mi w artykule analizy genezy utrzymywania się takiego stanu rzeczy w II RP. Była nią oprócz spraw oczywistych, wynikających z uwarunkowań historycznych, autonomia Bielitz/Bielska, utrzymana w IIRP, a uzyskana jeszcze w czasach A-W. W ramach tej autonomii Bielitz/Bielsko uzyskiwało szereg przywilejów, w tym niemieckojęzyczne szkolnictwo.
Sąsiednia galicyjska/małopolska Biała w czasach A-W była objęta 'autonomia galicyjską' która wprowadzała od 1896? roku polskojęzyczne szkolnictwo, administrację i szereg innych przywilejów w ramach monarchii A-W.
W opozycji do tychże przywilejów i w zagrożeniu Polskością, zdominowane przez Niemców władze Białej nie zgodziły się na ulokowanie w Białej sądu, który finalnie wybudowano w Wadowicach, a po wielu bojach udało się wybudować w Białej Szpital (obecna ul.Wyzwolenia) ponieważ i w tym miejscu bielscy i bialscy Niemcy widzieli zagrożenie umacniającą się w ramach autonomii galicyjskiej polskością.
W okresie IIRP w Bielsku (nie mylić z Bielskiem-Białą) funkcjonowała komisja kwalifikacyjna, która decydowała czy dziecko pójdzie do szkoły niemiecko czy polskojęzycznej. Wystarczyło, że dziecko umiało zmówić po niemiecku 'Ojcze Nasz' a komisja kwalifikowała go do szkoły niemieckojęzycznej, za IIRP(sic!)
Za sprzeciwienie się decyzji komisji i wysłaniu dziecka do szkoły polskojęzycznej wyrzucano rodziców dziecka z niemieckich/bielskich fabryk, a całą rodzinę na bruk z kamienic czynszowych.
odnoszę się do Bielsku/Bielitz za czasów II RP. Jako autochton patrzę na historię i dziedzictwo tego pogranicza z perspektywy doświadczenia pokoleń. Potrafię zrozumieć mentalność 'oblężonej twierdzy', co nie znaczy że ją akceptuję, jeżeli skutkuje agresją i wykluczaniem innych. A tak się działo na przestrzeni co najmniej wieku.
Działania Grażyńskiego nie dotyczył Bielitz/Bielska, ponieważ tamto miasto miało swoją autonomię w tym zakresie. To nie Grażyński był przyczyną. W Bielsku/Bielitz działania antypolskie były prowadzone od dziesiątek lat. Kuriozalnym jest to, że były realizowane również za II RP. Czym się to skończyło, myślę, że wszyscy wiemy
Klauzula informacyjna ›