Światowy kryzys lat 30. XX wieku dotknął boleśnie także nasz region. W okresie poprzedzającym wakacje magistrat w Białej otrzymywał od instytucji religijnych i miejskich prośby o dofinansowanie kolonii letnich dla najuboższych dzieci. Narodowość nie była istotna, gdyż bieda każdego dotknęła tak samo. Po powrocie odnotowywano w sprawozdaniach, że średni przyrost dzieci na wadze wyniósł od 2 do 5 kg.

W latach 1926-1937 do bialskiego magistrat wpłynęło w sumie kilkadziesiąt wniosków o dofinansowanie kolonii i półkolonii dla najuboższych dzieci. Inicjatorami wyjazdów były różne stowarzyszenia i organizacje. Każdy organizator mógł liczyć na subwencję z kasy miejskiej. Dzieci pod opieką nauczycieli - którzy często wykonywali tę pracę za niewielkie pieniądze - a także pielęgniarek i lekarzy, wypoczywały m.in. w Porąbce, Szczyrku, Kętach, Lipniku i Buczkowicach.

Blade i zgnębione nędzą

Celem wyjazdów wakacyjnych było przede wszystkim dożywienie chorowitych dzieci. Nie zapominano o grach, zabawach i wycieczkach - uczniowie mieli też spędzić kilka chwil w oderwaniu od „szarej codzienności”, co wielokrotnie podkreślali pomysłodawcy kolonii. Koszty organizacji takich wyjazdów przekraczały jednak możliwości finansowe rad szkolnych, towarzystw religijnych czy związków harcerskich.

W marcu 1926 roku Rada Szkolna Powiatowa w Białej zwróciła się do zarządu miasta z wnioskiem o dofinansowanie czterotygodniowych wakacji dla najbiedniejszych uczniów. - Do szkół uczęszcza znaczna liczba dzieci źle odżywionych, bladych i zgnębionych nędzą - argumentowano we wniosku. Pobyt na wsi miał im „umilić chwilkę życia, rozjaśnić szare, biedne życie”.

Odpowiedź Antoniego Pająka, przewodniczącego komisji socjalnej, która działała przy burmistrzu, była pozytywna. W kolejnych pismach wyliczono szczegółowe koszt akcji kolonijnej. Do wszystkich szkół powszechnych w Białej uczęszczało 210 dzieci. Dzienny koszt utrzymania jednego ucznia obliczono na około 3 zł. - Rada Szkolna Powiatowa wyraża niepłonną nadzieję, że świetny zarząd gminy Białej odczuje wyjątkową straszną, a nie zasłużoną nędzę tych maleństw i nie odmówi swej wydatnej pomocy, za co Rada Szkolna Powiatowa już z góry najuprzejmiej dziękuje - czytamy we wniosku. Komisja przyznała 1500 zł.

O tysiąc złotych za mało

W czerwcu 1927 do bialskiego magistratu wpłynął wniosek tutejszej izraelickiej gminy wyznaniowej, w którym „uprzejmie prosi o dofinansowanie wyjazdu czternastu dzieci na kolonię wakacyjną”. Wyjazd ten miał być niezbędny dla podratowania zdrowia chorowitych uczniów, co zaleciła szkolna pielęgniarka. Komisarz rządowy wyasygnował na ten cel 150 zł z miejskiej kasy.

W podobnej sprawie do władz miasta zwrócił się także komitet rodzicielski publicznych szkół powszechnych męskiej i żeńskiej z niemieckim językiem nauczania. Włodarze Białej przyznali wnioskodawcom 350 zł. Okazało się jednak, że to o ponad tysiąc złotych mniej niż się spodziewano.

Wśród wspierających finansowo kolonie organizowane przez Radę Szkolną Powiatową był nie tylko magistrat w Białej. Datki wpłacały też m.in. Związek Urzędników Państwowych, Związek Obrony Kresów Zachodnich, Gremium Kupców oraz osoby prywatne, w tym Ludwik Dobija z Rybarzowic, G. Rudzińska z Osieka, P. Schmeja z Białej.

Każde przybrało na wadze 2 kg

W 1927 roku z kolonii wypoczynkowej w Buczkowicach skorzystało 114 dzieci, z których sto było uczniami polskich szkół powszechnych w Białej, a pozostałe czternaście z Górnego Śląska. Koszt utrzymania jednego ucznia przez cztery tygodnie wynosił nieco ponad 65 zł. Odnotowano także, że „średni przyrost dzieci na wadze wynosił od 2 do 5 kg”. Podobne sprawozdanie z kolonii przesłała do magistratu bialska gmina żydowska. W Fundacji Simachowicza w Jaworzu oraz w Olszówce wakacje spędziły łącznie 23 niedożywione dzieci. Każde przybrało na wadze średnio 2 kg.

W 1935 roku Ministerstwo Opieki Społecznej wydało regulamin opisujący minimalne wymagania dotyczące kolonii. Budynki, w których przebywały dzieci, musiały być oddalone od drogi i zabudowań mieszkalnych oraz położone najlepiej na dużej, otwartej przestrzeni. Organizatorzy wyjazdów musieli zadbać, by zawsze mieć ze sobą odpowiednio wyposażoną apteczkę oraz zagospodarować jedno pomieszczenie dla dziecka na wypadek zachorowania na chorobę zakaźną.

Kolonie wakacyjne organizowane przez stowarzyszenia polskie, niemieckie i żydowskie cieszyły się coraz większą popularnością i były konsekwentnie w miarę możliwości finansowych dotowane przez bialskie władze. W latach 30. powołano nawet Komitet Kolonii Wakacyjnych Szkół Powszechnych. Choć władze miejskie stale podejmowały walkę z bezrobociem i niedożywieniem, to liczba dzieci uczestniczących w letnich wyjazdach z roku na rok rosła.

Alan Jakmam

Na zdjęciu tytułowym: widok na park w Bystrej, fot. M. Ćwikowska-Broda, W. Ćwikowski Bielsko Biała i okolice. Historia pocztówką pisana.