Przyjechał, by zarobić na utrzymanie żony i dwóch córek. Szukał pomocy do ostatniej chwili. Z przychodni odszedł z kwitkiem, na pogotowiu leczono go na zapalenie oskrzeli. Zmarł na oczach kolegów i mieszkańców.

29 sierpnia zwłoki 44-letniego Romana z Ukrainy zostały przetransportowane do jego rodzinnej miejscowości. Mężczyzna pracował na lokalnych budowach. W Kozach mieszkał od wielu miesięcy. Razem z kolegami z pracy, w domu wynajmowanym przez jego szefa. - Ten człowiek nie przyjechał tu symulować choroby, tylko do pracy. Był bardzo sympatyczny. Gdy wracałam ze sklepu, niósł moją torbę. Powinien żyć - opowiada mieszkanka Kóz.

O tym, dlaczego mężczyzna nie doczekał się pomocy lekarskiej można przeczytać w nowym wydaniu „Kroniki Beskidzkiej”, które pojawi się w sprzedaży tradycyjnie w czwartek.

bb