Rozmowa z prezesem TS Podbeskidzie Bogdanem Kłysem

Lipiec i sierpień to były bardzo intensywne miesiące dla działu sportowego Podbeskidzia. Po poprzednim sezonie kontrakty wygasły dużej części zawodników, którzy zdecydowali się szukać innych klubów. Kilka dni temu napisał Pan na Twitterze, że okienko transferowe w TSP jest definitywnie zamknięte. Jak podsumuje Pan ten okres?

- Prawdę mówiąc, pracowaliśmy do samego końca i staraliśmy się o pozyskanie do drużyny zawodników, którzy pasowaliby do koncepcji trenerowi. W ostatnich tygodniach rozmawialiśmy m.in. z takimi piłkarzami, jak Mateusz Mak, który ostatecznie wybrał Stal Mielec czy z Jakubem Łukowskim, który był bardzo bliski przejścia z Olimpii Grudziądz do Podbeskidzia, ale ostatecznie trafił do Miedzi Legnica. Rozmawialiśmy też z Maksymilianem Banaszewskim, który jednak zdecydował się zostać w ekstraklasowej Arce Gdynia.

Transfery bronią się same

Czym kierował się dział sportowy i trener przy ruchach transferowych?

- Z analizy zeszłego sezonu wynika, że przede wszystkim potrzebowaliśmy zawodników, którzy dadzą jakość z tyłu. Dlatego sprowadziliśmy Martina Polacka, który poza incydentem w meczu ze Stalą Mielec broni poprawnie. Dmytro Bashlai daje pewność i spokój w defensywie i myślę, że gdy wróci, to wszystko w naszej obronie będzie zmierzało w dobrą stronę. Jest też Kornel Osyra, bardzo wartościowy zawodnik z doświadczeniem w Ekstraklasie.

To jednak nie koniec wzmocnień. Sporo pozmieniało się w pomocy i ataku.

- Na podstawie wypowiedzi kibiców i opinii ekspertów można powiedzieć, że transfery Rafała Figiela i Tomasza Nowaka bronią się same. To zawodnicy, którzy bardzo dużo wnieśli do środka pola. Karol Danielak rozgrywa bardzo dobrą rundę, a Marko Roginić dostał wsparcie w postaci Ivana Martina. Mamy nadzieję, że to pozwoli Marko w strzelaniu większej liczby goli. Marko jest świetnie przygotowany kondycyjnie i z treningu na trening jest coraz lepszym zawodnikiem. Drużyna bardzo lubi z nim grać.

Czy jest już jakiś zarys planu wzmocnień na zimę?

- Cele na letnie okno transferowe, które postawiliśmy sobie z trenerem i działem sportowym zostały zrealizowane przynajmniej w 90 proc. Teraz zobaczymy, jak to wszystko będzie się układać. Mam wstępny plan na zimowe korekty. Mogą wtedy nastąpić 3-4 ruchy transferowe. Wszystko zależy od tego, jak drużyna będzie funkcjonowała w trakcie całej rundy.

Świetnie spłaca kredyt zaufania

Pomiędzy transferami Figiela i Nowaka Podbeskidzie zakontraktowało Karola Danielaka, który sumując gole i asysty, jest drugim najskuteczniejszym graczem całej ligi.

- Prawdę mówiąc, nie znałem Karola wcześniej, ale jego przygoda z Podbeskidziem rozpoczęła się naprawdę dobrze. Najpierw zdobył gola w Sosnowcu, potem strzelił trzy piękne bramki przeciwko Stali Mielec, a na Termalice zaliczył dwie asysty. Proszę zwrócić uwagę, że tu też było mnóstwo głosów krytycznych, po co bierzemy zawodnika, który poprzednio grał w rezerwach Arki Gdynia w IV lidze. Okazało się, że piłkarz dostał od trenera kredyt zaufania, który świetnie spłaca - za co Karolowi należą się szczere gratulacje.

Przenosimy się na drugą stronę boiska. W starożytnej Grecji wołano „chleba i igrzysk!”, a tego lata w Bielsku-Białej - „napastnika!”. Wybór padł na Ivána Mártina z Odry Opole.

- Nie poszukiwaliśmy zawodnika, który miałby zastąpić Marko Roginicia, lecz będzie dla niego wsparciem. Jeszcze raz podkreślę, że Marko bardzo dużo daje drużynie i drużyna bardzo ceni grę z nim. Wracając do Ivána Mártina - póki co nie gra w pełnym wymiarze minut, ale już na Stal Mielec pokazał, że potrafi wejść z ławki i strzelić gola. Hiszpan to typowy napastnik, który czeka na okazje i podania od kolegów. Marko jest trochę innym typem napastnika, bo bardzo dużo pracuje i walczy dla zespołu.

Występy wychowanków są dla nas szczególnie ważne, ponieważ punktują podwójnie w klasyfikacji Pro Junior System.

- Tak, dokładnie. W drugiej połowie zeszłego sezonu, zanim niektórzy zorientowali się, o co gra Podbeskidzie, awansowaliśmy w rankingu Pro Junior System z dziewiątego na trzecie miejsce, którego nie oddaliśmy do końca. Po meczu z ŁKS było wiadomo, że przy tak grającej czołówce nie mamy realnych szans na awans, dlatego trzeba było zweryfikować nasze cele. Postawiliśmy na ogrywanie młodzieży, dlatego w pierwszym zespole występowali wychowankowie - Kacper Kostorz i Kacper Gach.

Miejsce do gry dla młodych piłkarzy

Okienko transferowe zamknęło wypożyczenie Mateusza Sopoćki z Lechii Gdańsk.

- Poprzez kontuzję Szymona Machalicy i brak 100 proc. pewności, czy Michał Studnicki i Patryk Drabik będą do dyspozycji trenera w optymalnej formie, sztab i dział sportowy postanowili zabezpieczyć środek pola. Ściągnęliśmy młodzieżowca, bo zdarzała się sytuacja, że mieliśmy do gry tylko Filipa Laskowskiego i Konrada Sierackiego. Mateusz to zawodnik z ekstraklasowej Lechii Gdańsk. Ma predyspozycje, żeby walczyć o miejsce do gry wśród młodych zawodników.

Rozumiem, że pomimo nie ściągnięcia do klubu zawodników, o których mówił Pan na początku, z okienka transferowego jest Pan zadowolony?

- Tak, mogę powiedzieć, że w 90 proc. jestem zadowolony. Pozyskanie jednego z trójki Mak/Łukowski/Banaszewski lub pozostanie w klubie Przemysława Płachety usatysfakcjonowałoby mnie w 100 proc. Robiliśmy co mogliśmy, żeby Przemek został w Bielsku-Białej. Jego kontrakt był jednak tak skonstruowany, że klub, który wpłacił sumę odstępnego mógł negocjować bezpośrednio z zawodnikiem. Przekonywaliśmy Przemka, żeby został w Podbeskidziu, jednak perspektywa gry w Ekstraklasie w barwach Śląska Wrocław okazała się atrakcyjniejsza.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Michał Majdak

Artykuł jest obszernym skrótem wywiadu, który ukaże się wkrótce na stronach internetowych TS Podbeskidzie.

Foto: Jakub Ziemian/TSP