Warto spacerować po Bielsku-Białej! Znaleźć czas na odnajdywanie nowych miejsc, które są tuż za rogiem, ale przez codzienny pośpiech dotąd były dla nas niezauważalne. - Istniejemy od grudnia 2016. Tacy trochę na uboczu, ale jednak się rozwijamy - mówi Tomasz Żak, właściciel muzeum Retrosfera przy ul. Głębokiej. Wejdźcie do środka i przypatrzcie się przedmiotom, które działają przez sto lat i w razie awarii wystarczy drobna naprawa, aby służyły przez kolejny wiek. To, co teraz się produkuje, psuje się po dwóch latach!

Co to jest za miejsce! Nawet drzwi wejściowe różnią się od tych, do których my współcześni się przyzwyczailiśmy. Z zewnątrz widać szyld w starym stylu z napisem Philips Radio. Już na progu wita nas pan Wiesław, który z uśmiechem zaprasza do podróży w czasie.

Wyczuwalny zapach historii

Od razu dostrzegamy radioodbiorniki i stare maszyny do pisania. Są wszędzie, na każdej półce, wypełniają każdą wolną przestrzeń. W środku wyczuwalny jest zapach historii. Tuszu, drewna, pracowni, gdzie nasz przewodnik wspólnie ze swoim synem Tomaszem nadają nowe życie przedmiotom, o których wielu już zapomniało.

- Naprawiamy stare radioodbiorniki, maszyny do pisania, gramofony, telefony. Mamy nawet stare kasy. Czasami przynoszą je ludzie, którzy znajdą je na strychach, a bywa tak, że oddają je kolekcjonerzy. Ludzie, którzy znają ich wartość. Także tę historyczną - mówi Tomasz Żak, właściciel muzeum Retrosfera.

Pan Tomasz podkreśla, że złapał bakcyla dzięki swojemu tacie. - To on nauczył mnie miłości do przedmiotów z duszą, które łączą w sobie piękno estetyczne i techniczne. Działały przez sto lat i w razie awarii wystarczy drobna naprawa, aby służyły przez kolejny wiek. To, co teraz się produkuje psuje się już po dwóch latach. Ma wymierzony termin ważności - podkreśla.

Niektóre to prawdziwe rarytasy

Na ścianach widać plakaty i nawet kartę pamiątkową z wpisami gości ślubu zawartego w Poznaniu w 1922 roku. - Ładnie wygląda i całkiem nieźle się zachowała, dlatego ją pokazujemy - pan Wiesław wskazuje na pamiątkę z początku XX wieku, po czym podchodzi do gramofonu i nakręca muzykę. W ciągu kilkunastu sekund pomieszczenie wypełnia się ciepłymi dźwiękami płyty winylowej.

Na dobrą sprawę wystarczy tylko zamknąć oczy, aby przenieść się w czasy II Rzeczypospolitej. Stara płyta z tangem trzeszczy, od czasu do czasu nieruchomieje, ale sprawia, że gdzieś głęboko w nas pojawia się tęsknota za tym, co bezpowrotnie minęło.

Wiele spośród tych maszyn do pisania pochodzi z lat 90. XIX wieku. Są też radioodbiorniki. Jeśli wierzyć przewodnikowi, niektóre z nich to prawdziwe rarytasy. - Gdy oglądam Listę Schindlera i widzę na biurku aparat radiowy, który nie miał prawa istnieć w latach 40. XX wieku to się trochę denerwuję i dziwię, dlaczego ktoś dopuścił do nieścisłości - tłumaczy pan Wiesław. - Tata się na tym zna. Całe życie temu poświęcił. W swojej kolekcji posiada przeszło tysiąc egzemplarzy. Tutaj jest ich zaledwie mała część - dodaje Tomasz Żak.

Ojciec i syn myślą o zorganizowaniu warsztatów dla dzieci i młodzieży. - Młodzi nie wiedzą, jak te przedmioty działają, jaką mają historię. Myślimy nad takimi zajęciami - dodają. Muzeum, które utworzyli jest otwarte od 9.00 do 14.00 i znajduje się przy ul. Głębokiej tuż przy siedzibie Trendy Hair Fashion. Wstęp bezpłatny.

Katarzyna Górna-Oremus