- Proszę zwrócić uwagę, że obecnie w społeczeństwie jest wielu ludzi nieuczciwych względem drugich. Ludzi, którzy dla swojej przyjemności narażają innych. To są bardzo nieodpowiedzialne zachowania nawet tzw. osób poważnych, zajmujących ważne stanowiska, także rządowe. Trudno się dziwić zwykłym ludziom podobnie postępującym, kiedy przykład idzie z góry.

Z doktorem Piotrem Watołą, członkiem Okręgowej Rady Lekarskiej w Bielsku-Białej rozmawia Agnieszka Ściera-Pytel

Wiele się teraz mówi pisze o koronawirusie. Dlaczego i czy powinniśmy się bać tego patogenu?

- Nękająca cały świat pandemia to nie jest grypa. Nie mamy na tego wirusa żadnej odporności, żadnej szczepionki, żadnego leku. Wydaje się, że jest on pochodzenia odzwierzęcego, ma lipidową, czyli tłuszczową otoczkę i jest bardzo zaraźliwy. Z tych też powodów jest wielokrotnie groźniejszy niż wirus grypy.

Musimy się bać tego wirusa

Czy porównywanie go z grypą jest błędem?

- Porównywanie tego wirusa z grypą jest bardzo dużym błędem, wręcz nieodpowiedzialnością. Niestety, pokutuje w społeczeństwie niebezpiecznie lekkie podejście, wręcz bagatelizujące grypę, co usypia naszą czujność. A powinno być wręcz przeciwnie. Musimy się bać tego wirusa, szczególnie na tym etapie, gdy nie jest jeszcze do końca rozpoznany. Osoby im młodsze, tym lżej przechodzą zakażenie. Ale praktycznie każde zachorowanie na tego wirusa, jeżeli dojdzie do zapalenia płuc, kończy się ich mniejszym lub większym uszkodzeniem. Wydaje się, że praktycznie każdy, kto zachorował, może odczuwać jego skutki do końca życia. Oczywiście, nie wiemy jeszcze jak będzie to wyglądać w przypadku bardzo młodych organizmów, bo jak widać małe dzieci zupełnie inaczej to przechodzą, ale należy bardzo uważać. Jeżeli chodzi o starsze osoby, to sytuacja w mojej ocenie, jest dużo gorsza. Umieralność w przedziale wiekowym między 50 a 60 rokiem życia, to 2-5 proc. 20 proc. osób umiera w wieku między 60 a 80 r.ż., a powyżej 80 r.ż. umiera prawie 50 proc. zakażonych. Jest to olbrzymia śmiertelność, w zasadzie niespotykana w innych schorzeniach, które szerzą się taką drogą, na którą nie mamy wpływu. Na grypę corocznie chorują miliony osób, ale śmiertelność w przypadku tej choroby nie jest taka wysoka, jak w przypadku koronawirusa. Wynosi nie więcej niż 0,004 proc.

Czy ma sens izolowanie uczniów?

- Przykład z Włoch pokazał, że bardzo wiele dzieci przechodzi tę chorobę niemal bezobjawowego, nawet nie mając kataru. To sprawia, że uczniowie w szkołach stają się naturalnym rezerwuarem i sposobem rozprzestrzeniania infekcji. My jej w ogóle nie zauważamy i oczywiście nie boimy się, bo przecież nikt nie będzie się bał własnego dziecka czy wnuka. Dziecko nie wygląda na chore, a w domach nie stosujemy środków zapobiegawczych. Osobiście uważam, że zamknięcie szkół jest jednym z najlepszych kroków, jakie zostały podjęte w ostatnim czasie.

Niewskazany jest wysiłek fizyczny

Dlaczego dwa, a nie trzy czy cztery tygodnie „kwarantanny” dla dzieci i młodzieży?

- Jeżeli mówimy o kwarantannie osoby, która potencjalnie jest zarażona i może zarazić inne osoby, to mówimy o dwóch tygodniach dlatego, że wirus najczęściej rozwija się w ciągu pięciu dni, a rzadko powyżej jedenastu. Natomiast to, co stosujemy dzisiaj dla dzieci to nie jest kwarantanna, to jest profilaktyczne izolowanie dzieci, aby nie rozprzestrzeniać patogenów. To nie ma nic wspólnego z kwarantanną. Uważam, że to powinno trwać tak długo, jak długo infekcja nie zacznie zwijać się z Polski, czyli zatrzyma się pojawianie nowych zachorowań. Dwa tygodnie, to prawdopodobnie czas umowny, aby niektórym nieodpowiedzialnym, wręcz głupkowatym rodzicom nie przyszło do głowy, aby wybrać się na jakieś wczasy, wyjazdy, podróże.

Proszę zwrócić uwagę, że obecnie w społeczeństwie jest wielu ludzi nieuczciwych względem drugich. Ludzi, którzy dla swojej przyjemności narażają innych. To są bardzo nieodpowiedzialne zachowania nawet tzw. osób poważnych, zajmujących ważne stanowiska, także rządowe. Trudno się dziwić zwykłym ludziom podobnie postępującym, kiedy przykład idzie z góry. Zapewne, jeżeli nie opanujemy pandemii, to ten czas zostanie przedłużony. Ale bałbym się jednorazowo ogłaszać dłuższy okres izolacji, bo ludziom może przyjść do głowy głupi pomysł: mamy dwa miesiące, to jedźmy sobie gdzieś odpocząć, teraz są super ceny i przeceny, to za półdarmo wypoczniemy, nie licząc się z bezpieczeństwem swoim i innych.

Czy podczas izolacji można wybrać się w góry na wycieczkę?

- Bałbym się górskich wycieczek. Biorąc pod uwagę fakt, że zarażone dzieci mogą nie mieć żadnych niepokojących objawów, to absolutnie niewskazany w tej sytuacji jest wysiłek fizyczny. Zawsze istnieje ryzyko, że zaostrzy to infekcję i może dla tego dziecka przybrać taki przebieg, który nie będzie korzystny. Dodatkowo istnieje możliwość nadkażenia bakteryjnego, które może spowodować, że infekcję, którą normalnie dziecko przeszło by łagodnie, przejdzie zdecydowanie gorzej. Jako ojciec i lekarz odważyłbym się jedynie na nieforsowne, spokojne wycieczki, spacery. Dodatkowo w dobrą pogodę, bez udziału osób obcych i narażenia na możliwość przeziębienia się, nadkażenia, złapania innej infekcji z powodu złej pogody, nieprawidłowego ubrania dziecka.

Do sklepu w rękawiczkach

Idę do sklepu. Ktoś przede mną przeszedł, może jest nosicielem. Czy ja się zarażę?

- Chociaż wiele obiektów jest już pozamykanych, to te z towarami spożywczymi zapewne będą czynne. Osobiście zalecam jedno postępowanie. Do sklepu spożywczego nie idziemy bez rękawiczek. Po pierwsze, chodzi o to, że nie mamy pewności, czy sami nie jesteśmy zainfekowani. Najprawdopodobniej nie, ale zawsze istnieje takie prawdopodobieństwo. Powinniśmy do sklepu wchodzić w rękawiczkach, abyśmy na produkty, które dotykamy, nie przenosili wirusa, którym możemy zarazić innych ludzi, albo w drugą stronę, od kogoś się nim zarazić.

Proszę pamiętać o bardzo ważnych rzeczach, że ten wirus bardzo długo potrafi przetrwać (nawet do kilku dni) na powierzchniach płaskich, na stołach, blatach, plastikach, itp. Lepiej nie dotykać żadnych powierzchni. Dodatkowo w jednorazowych rękawiczkach bardzo nieprzyjemnie jest dotknąć twarzy, jest to natychmiast odczuwalne i łatwiej nad tym odruchem panować. Jak wiemy, dotykanie ręką twarzy, ust czy oczu jest potencjalne groźne, ponieważ przenosi wirusa do wnętrza organizmu. Zwykłe rękawiczki lateksowe będą w tym bardzo pomocne. W powietrzu wirus potrafi przetrwać do dwóch minut, więc starajmy się nie zbliżać do innych osób, nie mówić twarzą w twarz i nie kichać, kaszleć, a jeśli już musimy, to w rękaw, który ma zadziałać jak filtr.

Czy żele dezynfekcyjne zabezpieczą nas przed koronawirusem?

- Zawsze powtarzam, że najważniejsze jest mydło, a nie te preparaty, które powinniśmy traktować jedynie jako awaryjne rozwiązanie. 80 proc. z nich, dostępnych w drogeriach i aptekach, są bakteriobójcze, a nie wirusobójcze, które nie działają na koronawirusa. Niezwykle istotne jest zatem, aby sprawdzić to na etykiecie. Jeżeli już naprawdę musimy użyć takiego awaryjnego środka, ale podkreślam, że lepsze jest mydło, to należy przeczytać instrukcję jego stosowania. Żeby środek zadziałał, trzeba użyć 5-6 ml preparatu, więc jeśli mamy buteleczkę 20 ml, to wystarczy nam ona na 3-4 zastosowania. Trzeba to wcierać przez 2-3 minuty. Dwie kropelki maźnięte na dłoni nic nam nie dają, jedynie polepszą samopoczucie. Jest to nagminnie popełniany błąd. Trzeba zawsze nałożyć odpowiednią ilość preparatu i na dodatek musi on być wirusobójczy. Dobrze działa też Octenisept. Czas zmienić nasze złe nawyki i przyzwyczajenia. Dlatego czytajcie co jest na opakowaniu.

Maseczka jest bardzo ważna

O maseczkach mówi się, że nie chronią, a wręcz przeciwnie.

- W mojej ocenie dzisiaj publicznie nie mówi się, jaką naprawdę rolę odgrywa maseczka. Maseczka jest bardzo ważna. Mówi się o tym prawdopodobnie tak mało, bo tych maseczek nie ma gdzie kupić, żeby nie siać paniki. Jesteśmy w ogóle jednym z niewielu krajów, w których na ludzi używających maseczkę publicznie patrzy się jak na dziwaków. Maseczkę używa się z wielu powodów. Nie tylko dlatego żeby się nie zarazić. Rzeczywiście, chirurgiczne maseczki nie chronią nas całkowicie przed zarażeniem, ale zmniejszają coś, co się nazywa masywnością zakażenia. Jeżeli posiadamy więcej maseczek to należy je używać wyłącznie zgodnie instrukcją, jednorazowo. Ale w przypadku całkowitego braku świeżych masek, nawet jednorazową maseczkę można użyć ponownie, mocząc ją w spirytusie spożywczym 96 proc. Spirytus rozpuszcza osłonkę lipidową wirusów, przez co patogen przestaje być groźny. A maseczka nadal wykonuje swoją funkcję filtra fizycznego.

Nawet jeżeli ktoś na nas wprost kichnie, to mając maseczkę ekspozycja będzie zdecydowanie mniejsza na wirusa i dostanie się dużo mniej tego materiału do dróg oddechowych, co spowoduje, że wirus zdecydowanie dłużej będzie się namnażał. Jeżeli mamy prawidłowo działający system odpornościowy, mamy większe szanse wyprodukować przeciwciała przeciw temu wirusowi i rozpocząć z nim skuteczną walkę. Natomiast, jeżeli nie mając maseczki zaaspirujemy bardzo dużą ilość patogenu, który trafi od razu do płuc (np. nabieram powietrze, a w tym momencie ktoś na mnie kicha), to organizm nie będzie miał już czasu na obronę, bo patogen znajdzie się w najlepszym dla niego otoczeniu. Patogen nie przenosi się przez krew, nie ma też ryzyka związanego z ukąszeniem komarów. Ten patogen musi fizycznie przewędrować do naszych dróg oddechowych, do oskrzeli i płuc, oczu. Dlatego tak ważne jest, aby nosić maseczki.

Jeśli ktoś nie ma maseczki chirurgicznej, jak może się zabezpieczyć?

- Zawsze jeszcze można gdzieś coś znaleźć. Jak nie, to spróbować samemu coś uszyć z podobnego materiału. Będzie to także fizycznie chroniło. Najlepszy byłby materiał o podobnej gęstości. Najskuteczniejszy jest ten, który ma symbol FFP3, który zabezpiecza przed tak drobnymi cząstkami, jaką jest wirus. Takie domowe maseczki można co kilka godzin przepłukać w spirytusie i wysuszyć. Zawsze będzie to lepsze, zmniejszy masywność zakażenia niż nie posiadanie w ogóle ochrony.

Czy zwierzę domowe może być nosicielem?

- Są różne badania, nie do końca temat jest zgłębiony. Było na pewno jedno doniesienie, że zwierzak domowy miał wirusa w swoich wydzielinach, ale tylko to jedno. Niemniej istnieje takie ryzyko, więc zwierzaki najlepiej też izolować.

Zakupy zostawmy pod drzwiami

Z tego, co Pan powiedział wynika, że spotykanie się z bliskimi, rodziną, nawet tymi, którzy twierdzą, że nie spotykają się z innymi, potencjalnie zakażonymi chorymi, lepiej odłożyć na później.

- Pani redaktor, jeżeli kochamy, w żaden sposób nie powinniśmy się spotykać z innymi. Kupmy mamie tak, jak ja robię to dla mojej, produkty spożywcze, zostawmy pod drzwiami, zadzwońmy dzwonkiem i uciekajmy. Bo nie wiemy, czy sami nie jesteśmy zarażeni. Im ktoś będzie starszy, tym dajemy mu mniejszą szansę na przeżycie. Absolutnie jestem przeciwko kontaktowaniu się nawet z własną rodziną, jedynie z tymi, z którymi mieszkamy. Jeżeli masz chore dziecko czy sam chorujesz, przemyśl czy nie jesteś w stanie leczyć go w domu samodzielnie. Czy na pewno musisz iść do poradni, w której będzie więcej osób, gdzie możesz zarazić się czymś gorszym niż w tej chwili masz, czy na pewno nie poradzisz sobie sam. Skorzystaj z porady telefonicznej.

Panie doktorze, komu wierzyć, gdzie szukać rzetelnych informacji?

- Ważny jest zdrowy rozsądek, a oprócz tego rzetelne, sprawdzone informacje znajdziemy na stronach Ministerstwa Zdrowia, a także na stronach Głównego Inspektora Sanitarnego. Można też zadzwonić do swojego lekarza rodzinnego.

O czym wszyscy powinniśmy wiedzieć w związku z epidemią koronawirusa?

- To jest ważny sprawdzian dla całego społeczeństwa. Możemy sobie naprawdę z tym poradzić, ale musimy myśleć cały czas o naszych bliskich. Nie tylko o sobie, o naszych przyjemnościach. I pamiętajmy, że czasu żeby sobie jeszcze odpocząć, wyjechać na wakacje, spotkać z przyjaciółmi będzie jeszcze mnóstwo, jeżeli będziemy żyli. Teraz powinniśmy dla dobra nas wszystkich na jakiś czas z tych wszystkich rzeczy zrezygnować. To nie jest wyrzeczenie na zawsze, tylko na pewien czas. Nie myślmy, że to okazja, że możemy gdzieś wyjechać, wyjść, spotkać się. Nie warto. Warto pozostać w gronie najbliższych. W ten sposób zdecydowanie zwiększamy szanse na przeżycie swoje, swoich bliskich, ale także wszystkich starszych osób w otoczeniu.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Agnieszka Ściera-Pytel