Miliony delikatnych uderzeń młoteczkiem w dłuto, żłobienie szczegółów postaci ziarenko po ziarenku. Tak Mateusz Gębala z Mesznej rzeźbi w trudnym materiale, jakim jest kamień. A to tylko jedna z jego wielu twórczych pasji.

Jego ojciec był stolarzem. - Od dziecka wyrastałem więc w otoczeniu trocin i narzędzi. Od małego majsterkowałem i rysowałem. Do dziś znajduję w domu moje zeszyty ze szkolnych lat, zapełnione rysunkami na niezłym - jak dziś sądzę - poziomie - opowiada. - Ukończyłem technikum budowlane, gdy miałem ok. 20 lat, zapragnąłem rzeźbić, ale nie wiedziałem, jak się za to zabrać. Poprosiłem o wskazówki jednego sąsiada, który trochę się tym zajmował. Pokazał mi podstawy. Zacząłem próbować, ale mi nie wychodziło. Wiedziałem też, że kilka domów dalej mieszka pan Stasiu (uznany rzeźbiarz ludowy Stanisław Kwaśny - red.).

Po jakimś czasie, w 2004 roku, Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej zorganizował cykl warsztatów - „I ty możesz zostać artystą”. Jednym z prowadzących był właśnie Kwaśny. - Zapisałem się na te zajęcia i przekonałem, że aby coś wyrzeźbić, wystarczy kilka godzin i nie trzeba czekać z tym aż do emerytury. Stawiałem pierwsze kroki pod okiem Stasia i okazało się, że umiem się w tym odnaleźć. Patrząc na kloc drewna, od razu wiedziałem, w którym miejscu będzie na przykład łokieć - wspomina Mateusz Gębala.

Opowieść o rzeźbiarzu z Mesznej publikuje „Kronika Beskidzka”. Wyjątkowe - świąteczne - wydanie tygodnika jest już w sprzedaży. W kioskach, hipermarketach i na stacjach benzynowych. E-wydanie TUTAJ.

mn