W Pisarzowicach, gdzie ostatnio zginął 26-letni motocyklista, policjanci śląskiego i bielskiego ruchu drogowego przeprowadzili dziś akcję „STOP BRAWURZE”. Celem działań była poprawa bezpieczeństwa w relacji kierowców samochodów i motocykli.

W pierwszym miesiącu tegorocznych wakacji życie na śląskich drogach straciło aż dziesięciu kierujących jednośladami. 31 lipca br. około godz. 2.30 na ul. Szkolnej w Pisarzowicach doszło do wypadku, w którym śmierć poniósł 26-letni motocyklista. Siła uderzenia wyrwała próg przepustu, a urwane przednie koło wraz z kawałkiem widelca znaleziono w zbożu około 30 m od miejsca wypadku (więcej o tym zdarzeniu pisaliśmy w artykule Tragiczny wypadek motocyklisty - foto).

Parking naprzeciw cmentarza

Dziś kaskadowe kontrole drogówki rozstawiono na ul. Bielskiej. - Zbyt duża liczba wypadków, w tym śmiertelnych, które wydarzyły się w ostatnim czasie obliguje nas do podjęcia zdecydowanych działań w kierunku poprawy bezpieczeństwa na drogach. Chcemy cieszyć się nie tylko tym, że motocykliści są na drogach, ale przede wszystkim, że poruszają się bezpiecznie. Nasze działania polegają na tym, aby sprawdzić, z jaką prędkością poruszają się motocykliści, skontrolować uprawnienia do kierowania jednośladami, a także stan techniczny motocykli. Chcemy uświadomić motocyklistom, że to, co piękne, jest jeszcze przed nimi, ale pod jednym warunkiem - ostrożnej i bezpiecznej jazdy bez nadmiernej brawury i niekonwencjonalnych zachowań - podkreślał st. asp. Tomasz Bratek z KWP w Katowicach.

Wszyscy zatrzymani kierowcy byli kierowani na parking naprzeciw cmentarza. - Nie można wybrać pomiędzy życiem i śmiercią. Człowiek umiera, a jego bliscy przychodzą go odwiedzać na cmentarz. Dlatego zdecydowanie warto się zastanowić, co można zmodyfikować w stylu naszej jazdy, by jak najdłużej cieszyć się życiem - dodał policjant ze śląskiej drogówki.

Na parking obok kościoła w Pisarzowicach dotarli byli motocykliści, którzy doznali trwałego uszczerbku na zdrowiu oraz rodziny ofiar wypadków.

Po wypadku wszystko się zmienia

 - Jeżdżąc motocyklem, miałem wypadek na obwodnicy w Żorach. Przyczyną wypadku była moja brawura, nadmierna prędkość na zakręcie oraz rozsypany piasek. Nałożenie się kilku czynników może skutkować wypadkiem i tak było w moim przypadku. Uderzyłem motocyklem w barierę. Niestety, zbyt wielu motocyklistów porusza się z nadmiernymi prędkościami i do nich kieruję mój apel - jeśli chcecie poszaleć, to proponuję, abyście wybrali się na tor. Najczęściej osoby, które spróbują swoich sił na torze, odpuszczają szaleństwa na ulicy. Tak jest zdecydowanie bezpiecznej i dla nich, i dla innych uczestników ruchu drogowego. Jeździłem na motocyklu sześć lat, ale praktycznie od dziecka na motorynce, skuterze i motorowerze. Od momentu wypadku w moim życiu zmieniło się wszystko. Dobrym przykładem są schody. Człowiek w pełni sprawny nie ma żadnych problemów z poruszaniem się po schodach, natomiast dla osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim ich pokonanie stanowi duże wyzwanie. Gdy nie ma poręczy, jest to niemożliwe - powiedział nam Patryk Chmielowiec z Rybnika.

"Spacer” po piętnastu latach

 - Wypadkowi uległem ponad 24 lata temu. Wtedy byłem jeszcze bardzo młodym chłopakiem, dwa tygodnie przed 18. urodzinami - mówi Janusz Świtaj z Jastrzębia Zdroju. - Zabrakło mi trochę wyobraźni. Dzień przed wypadkiem zamieniłem motocykl na inny. Ten, na którym jechałem, miał niesprawny przedni hamulec. To miało być naprawione… W moim motocyklu byłem przyzwyczajony do dobrego hamulca tarczowego, a tu mi go zabrakło. Uderzyłem w naczepę tira. Od tamtego czasu moje życie się zmieniło, wywróciło się o 180 stopni. Przewieziono mnie na OIOM, gdzie spędziłem ponad sześć lat. Po ciężkich trudach, gdy wyszedłem z krytycznego stanu zdrowotnego, w 1990 roku wróciłem do domu, przeleżałem uwięziony na ósmym piętrze przez kolejne osiem lat. Dopiero po piętnastu latach takiego „życia”, leżąc całkowicie w bezruchu i podłączony do respiratora, otrzymałem specjalistyczny wózek inwalidzki i mogłem wyjść na pierwszy „spacer” do sklepu i z powrotem. Od 2007 roku otrzymałem większe wsparcie ze strony Fundacji „Mimo Wszystko” pani Anny Dymnej. Mam do pomocy asystenta, który w swoich godzinach pracy wyręcza mnie i moich rodziców, którym z racji wieku brakuje już sił, w różnych prostych czynnościach. Chciałbym przestrzec osoby, które nie stosują się do przepisów ruchu drogowego, aby poruszały się prawidłowo, przede wszystkim z wyobraźnią i ograniczonym zaufaniem do innych kierowców, żeby ta jazda była bezpieczna.

 - Niestety, nie mam już swojego oddechu. Teraz przy życiu utrzymuje mnie respirator. Gdyby się zatrzymał, funkcjonowałbym dwie, trzy minuty i na tym koniec. Motocyklisto, zastanów się i wybierz bezpieczną jazdę, bez brawury, wypadku i wszystkich kłopotów z tym związanych - dodał były motocyklista.

Tekst i foto: Mirosław Jamro