Na szczyt Skrzycznego w Szczyrku spadł dziś z dużej wysokości paralotniarz, doznając ciężkich, wielonarządowych obrażeń ciała. Interweniowali ratownicy GOPR oraz śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety, lekarz pogotowia stwierdził zgon mężczyzny.

Do zdarzenia doszło około godz. 14.00. Jak dowiedział się nasz portal, paralotniarz w średnim wieku spadł z wysokości około 50-60 metrów. Wskutek upadku mężczyzna doznał ciężkich, wielonarządowych obrażeń ciała. Niestety, nie udało się go uratować.

- Policjanci z komisariatu w Szczyrku ustalają okoliczności wypadku paralotniarza, do którego doszło w masywie Skrzycznego. Wstępne ustalenia wskazują, że w czasie lotu paralotniarz najprawdopodobniej wpadł w wir powietrza, paralotnia się zwinęła, w wyniku czego mężczyzna spadł na ziemię, ponosząc śmierć na miejscu - powiedziała nam podinsp. Elwira Jurasz z KMP w Bielsku-Białej.

W toku czynności ustalono jego tożsamość. 43-latek, który w ostatnim czasie przebywał za granicą, do Szczyrku przyjechał w miniony czwartek. Na miejscu tragedii pracowali policjanci wraz z technikiem kryminalistyki. Prokurator zarządził sekcję zwłok.

- Na sporej wysokości na skutek turbulentnych ruchów powietrza doszło do tzw. podwinięcia skrzydła. Jego część chwilowo utraciła możliwość lotu, a druga mogła dalej lecieć. Paralotniarz wpadł w ostrą rotację, opadając, kręcił się wokół „osi”. W takim przypadku na pilota działa przeciążenie rzędu kilku G. Można utracić przytomność w kilka, kilkanaście sekund - powiedział nam doświadczony paralotniarz.

Nasz rozmówca przypuszcza, że pilot najprawdopodobniej nie użył spadochronu, gdyż albo stracił przytomność, albo utracił orientację w terenie i myślał, że jeszcze zdąży otworzyć spadochron. Być może w warunkach dużego przeciążenia nie był w stanie dosięgnąć spadochronu. - Takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko - wyjaśnia paralotniarz. - Każdy z nas jest wyposażony w spadochron ratunkowy. Jeżeli w powietrzu dzieje się coś złego i pilot nie jest w stanie opanować skrzydła paralotni, to w dowolnym momencie może sięgnąć po rączkę spadochronu ratunkowego i otworzyć czaszę. Pilot opada wtedy na spadochronie, a tuż obok opada skrzydło - dodaje.

Tekst i foto: Mirosław Jamro