Po godz. 9.00 oficer dyżurny policji odebrał zgłoszenie, z którego wynikało, że ze szpitala psychiatrycznego w Bielsku-Białej uciekł zakrwawiony mężczyzna. Uciekając, ukradł auto, które następnie porzucił na skrzyżowaniu na osiedlu Karpackim. W akcji poszukiwawczej uczestniczyło kilka patroli policji.

Jak dowiedział się nasz portal, mężczyzna przed ucieczką zdemolował oddział szpitalny, na którym przebywał. Tam m.in. rozbił szybę w drzwiach, a jeden z odłamków szkła wziął ze sobą. Zbieg przemieszczał się ul. Olszówka w kierunku ul. Partyzantów. W pewnym momencie skręcił w lewo i ok. godz. 9.30 wszedł na teren jednej z posesji, wykorzystując okazję, że brama jeszcze nie zamknęła się za wjeżdżającym samochodem dostawczym (pomarańczowy mercedes - przyp. red.).

Następnie uciekinier nacisnął klawisze domofonu, ale drzwi się nie otworzyły. Mężczyzna podniósł dużą, kilkunastokilogramową donicę z kwiatami, rzucił nią w drzwi i poszedł na tył budynku, gdzie zaparkowany był mercedes. Zdarzenie na terenie posesji zarejestrowały kamery firmowego monitoringu.

- Przyjechałem chwilę wcześniej. Zaparkowałem z tyłu budynku. Gdy wysiadłem, pojawił się zakrwawiony osobnik z odłamkiem szyby w jednej ręce i wenflonem w drugiej. Zażądał papierosa. Rzuciłem mu go i zaczęliśmy się z kolegą wycofywać, bo nie wiadomo co temu gościowi może przyjść do głowy. Nieznajomy zażądał kluczyków od samochodu, ale te akurat były w aucie - relacjonował nam pan Przemysław, kierowca 34-letniego mercedesa.

- Napastnik był słusznej postury, ponad dwa metry wzrostu i 100 kg wagi. Zakrwawiony. Nie wiedzieliśmy, czy jest chory. W konfrontacji z odłamkiem szkła, cienkie ubranie na pewno nie ochroni przed zranieniem. Wycofaliśmy się - dodał kolega pana Przemysława.

Uciekinier przemieszczał się ulicami miasta aż zatrzymał się na środku skrzyżowania ul. Morskie Oko z ul. Kolistą i tam porzucił auto. Ok. godz. 10.10 został zatrzymany na ul. Rejtana przez policyjne patrole prewencji i ruchu drogowego. Trwają dalsze czynności policji w tej sprawie.

Tekst i foto: Mirosław Jamro