Dwa zastępy straży pożarnej z JRG2, pogotowie ratunkowe oraz patrol policji wysłano po otrzymaniu zgłoszenia, z którego wynikało, że w jednym z mieszkań w wieżowcu przy ul. Goleszowskiej w Bielsku-Białej odezwał się czujnik czadu.

Kilkanaście minut po godz. 16 lokator z siódmego piętra wieżowca usłyszał dźwięk alarmu dochodzący z mieszkania na niższej kondygnacji. Po sprawdzeniu okazało się, że mieszkania nikt nie otwiera, lecz słychać szczekanie psa. Mężczyzna powiadomił służby ratunkowe.

Oficer dyżurny MSK otrzymał zgłoszenie o godz. 16.29. - Zostaliśmy wezwani do mieszkania na os. Beskidzkim, gdzie włączył się czujnik tlenku węgla. Na pukanie do drzwi nikt nie reagował. Dokonaliśmy pomiaru przy szczelinach drzwi, otrzymując wynik 200 ppm. Dlatego podjęliśmy decyzję o siłowym wejściu do środka - powiedział nam kpt. Tomasz Kokoszyński z JRG2 w Bielsku-Białej. 

W mieszkaniu nie było ludzi. Strażacy podali psu wodę oraz sprawdzili inne mieszkania pionu, gdzie mierniki wykazywały od kilkunastu do kilkudziesięciu ppm. Wezwano ekipę pogotowia gazowego, które zakręciło dopływ gazu. - Rury gazowe zostały ładnie pomalowane na żółty kolor, ale niepotrzebnie ktoś zamalował zawór gazu. Jeżeli nie uda się go zakręcić, to odetniemy dopływ gazu w całym bloku - stwierdzili pracownicy pogotowia gazowego.

- Na pochwałę zasługuje wzorowa postawa sąsiada z siódmego piętra, który prawidłowo zareagował i wezwał pomoc. Czad ma silne właściwości toksyczne, jest bezbarwny i bezwonny, czasem zabija. Tym razem na szczęście nikomu nic się nie stało - podsumował ratownik uczestniczący w akcji. Działania straży pożarnej zakończono około godz. 17.45.

Tekst i foto: Mirosław Jamro