Gąsienice i pancerze - pod takim hasłem odbywa się w tym roku Operacja Południe. Na zlocie historycznych pojazdów militarnych nie brakowało ani jednych, ani drugich. Wczoraj w  południe korowód wojskowych pojazdów zajechał tradycyjnie przed zamek Sułkowskich, żeby po kilkunastu minutach ruszyć dalej. 

Główną atrakcją  "Operacji Południe" są dynamiczne pokazy maszyn, które na co dzień można oglądać stojące nieruchomo w muzeach. Wszystkie pojazdy są własnością prywatną pasjonatów, którzy wielkim nakładem środków i energii zdobyli je, odrestaurowali i utrzymują w stanie umożliwiającym jazdę. Kilka dni ulewnych deszczów sprawiło, że ogrodzony teren na Błoniach, na którym spotykają się właściciele czołgów, innych pojazdów opancerzonych oraz samochodów terenowych,  zamienił się w błotniste pole. Dzięki temu pojazdy można oglądać w warunkach zbliżonych do "polowych".

Dla tych, na których ryk silników i spaliny nie działają zbyt dobrze- czekają obozowiska grup rekonstrukcji historycznej. Każda  z nich wciela się w żołnierzy różnych armii, a niektóre precyzyjnie rekonstruują jednostki z danego okresu historii wojskowości. Na Błoniach spotkaliśmy m.in. członków oświęcimskiej grupy Fortunate Sons, wcielających się w żołnierzy amerykańskich, z okresu wojny w Wietnamie. - Ekwipunek z tamtego okresu zdobywaliśmy od 2008 roku. Część przedmiotów, którymi się posługujemy  to repliki. Wiele z rzeczy wystawionych w obozie  jest  jednak autentyczna - powiedzieli naszemu fotoreporterowi.

Podobnie jest w przypadku innych grup, wśród których są żołnierze amerykańscy z okresu wojny w Iraku, "Niemcy" z okresu II wojny światowej czy "Rosjanie" posiadający stroje i ekwipunek, którym wojska radzieckie, a potem rosyjskie posługiwały się w Afganistanie, a później w Czeczenii.

Wczorajszy dzień na Błoniach zakończył pokaz sztucznych ognii. Dzisiaj zwiedzający będą mieli okazję oglądnąć najbardziej "wystrzałowy" punkt corocznego programu Operacji Południe- rekonstrukcje potyczek i bitew w którym udział wezmą pojazdy i grupy rekonstrukcyjne.

Tekst i foto: Piotr Bieniecki