Nie obyło się bez incydentów na pierwszej debacie kandydatów na prezydenta Bielska-Białej, która odbyła się wczoraj w sali NOT. Publiczność kilkakrotnie domagała się opuszczenia sali przez jednego z widzów, który uparcie zakłócał dyskusję. Musiała interweniować Straż Miejska. Z własnej woli z udziału w dyskusji zrezygnowała jedyna kobieta wśród kandydatów, która uznała, że debata jest nieuczciwa.

W sali NOT odbyła się wczoraj pierwsza debata prezydencka. Jej motywem przewodnim był szeroko pojęty temat ekologii oraz opieki nad zwierzętami bezdomnymi i dzikimi. Na debatę przebyło pięcioro kandydatów na prezydenta Bielska-Białej: Przemysław Drabek, Jarosław Klimaszewski, Monika Socha, Ryszard Wrona i Janusz Okrzesik. Ten ostatni przyjechał skuterem elektrycznym (nasza pełna relacja z tego wydarzenia TUTAJ).

Kandydaci mogli przedstawić swoją wizję opieki miasta nad zwierzętami oraz zarządzania terenami zielonymi. Z prezentacji własnego programu zrezygnowała Monika Socha, która wywołała duże poruszenie wśród publiczności, oświadczając, że "debata jest nieuczciwa". Radna sejmiku śląskiego zarzuciła organizatorom związki ze środowiskami liberalnymi, po czym wzięła torebkę i... wyszła z sali.

Na prośbę organizatorów debaty w sali kilkakrotnie pojawiał się patrol Straży Miejskiej, aby uspokoić obecnego na widowni kandydata KWW Moniki Sochy do Rady Miejskiej Rajmunda Pollaka. B. radny sejmiku śląskiego uparcie zakłócał debatę, a w końcu opuścił salę "wybuczany" i „wyklaskany” przez zniecierpliwioną publiczność.