Jedni mówią, że cud uratował Jagiellonię przed porażką, a inni, że to Podbeskidziu pomogła Opatrzność. Najważniejsze, że mamy na swoim koncie pierwszy ekstraklasowy punkt i zawdzięczamy to waleczności "Górali". 
 
To był mecz, w którym nie brakowało sytuacji bramkowych i emocji, były też żółte kartki i rzuty karne. Te ostatnie odegrały znaczącą rolę w spotkaniu. Tak samo, jak ulewny deszcz, w którego strugach inaugurację T-Mobile ekstraklasy na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej oglądało 3800 kibiców (część schroniona pod zadaszeniem), w tym po raz pierwszy fani drużyny gości - 160 osób. 

Choć wszystko zakończyło się dobrze, jeszcze w 80 minucie spotkania wydawało się, że bielscy piłkarze i kibice będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o tak wyczekiwanym momencie  - pierwszym w historii Podbeskidzia meczu w ekstraklasie. Ale zawodnicy Podbeskidzia pokazali swój góralski charakter i determinację i szybko doprowadzili do remisu 2:2. Co więcej, brakowało łutu szczęścia i kilku centymetrów żeby wygrać mecz w popularną Jagą!  W samej końcówce spotkania jeden z zawodników Jagielloni wybił piłkę ze swojej lini bramkowej.
 
Zawodnicy z Białegostoku, którym beniaminek ekstraklasy w siedem minut wyrwał zwycięstwo z rąk, a właściwie nóg, nie mieli tęgich min schodząc z boiska. Niezadowolenia podczas konferencji prasowej po meczu nie krył także trener białostoczan, Czesław Michniewicz.
 
- Spodziewaliśmy się takiego meczu, wiedzieliśmy, że Podbeskidzie dobrze gra u siebie. To wysoki zespół, którego atutem jest dobra gra w powietrzu. Po pierwszej połowie wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Do przerwy decydowały umiejętności piłkarskie, potem wpływ na dalszą część meczu miała aura i to kto dalej kopnie. Wracamy do Białegostoku smutni, bo ten mecz był do wygrania - mówił trener gości.

 
Pochwał dla swoich podopiecznych nie szczędził trener "Górali" Robert Kasperczyk, który wypuścił na boisko jedenastkę złożoną wyłącznie z graczy, którzy wywalczyli awans. To miała być symboliczna decyzja. - Jeśli chodzi o pierwszą połowę, to widać, że mamy wiele do nauki. Jaga w niektórych fragmentach gry pokazała nam co to ekstraklasa. Mogę pogratulować determinacji swoim zawodnikom, ich góralskiego charakteru. I choć przed meczem remis z Jagiellonią można było brać w ciemno, to teraz szkoda, że przy 2:2 nie udało nam się zmieścić trzeciej bramki. 
 
Na konferencji nie obyło się bez pytań dotyczących bramkarza Podbeskidzia, Richarda Zajaca, który popełnił w spotkaniu kilka "głupich" błędów, z czego jeden kosztował "Górali" utratę drugiej bramki. - Rysiek to klasowy bramkarz. To są przypadki, które mogą mu się zdarzyć raz na sto lat - bronił swojego kolegi z drużyny kapitan zespołu, Sławomir Cienciała. - Pracuję z Ryśkiem już cztery rundy i to dopiero drugi taki jego błąd. W mojej ocenie Rysiek nie stracił nic ze swojej wartości - dodał trener Kasperczyk.
 
Dzięki wczorajszemu remisowi, szisiaj mija 500 dzień bez porażki Podbeskidzia w ligowych potyczkach. Ostatni raz "Górale" przegrali u siebie w marcu 2010 r. z Górnikiem Zabrze.

Relację z wczorajszego meczu można znaleźć tutaj.  
 
Foto: Krzysztof Dubiel