Działacze KNP zebrali wymaganą liczbę podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania Straży Miejskiej, ale będą kontynuować zbiórkę. Obawiają się, że część podpisów może być zakwestionowana przez bielski Ratusz.

Na dzisiejszej konferencji prasowej organizatorzy zbiórki poinformowali, że dysponują odpowiednią liczbą podpisów, lecz nie jest ich na tyle dużo, aby mieć pewność, że referendum zostanie ogłoszone. Zdaniem działaczy KNP, ich akcja spotkała się od początku z szykanami ze strony Straży Miejskiej i Miejskiego Zarządu Dróg, które polegały na blokowaniu inicjatywy za pomocą metod administracyjnych. Mimo tych działań, udało się zebrać 15 tys. podpisów.

 - Kolejnym sposobem władz miasta na zablokowanie naszych działań jest pismo Prezydenta Miasta, w którym stwierdził, że umieszczenie na ulotkach herbu miasta stanowi naruszenie dóbr osobistych Miasta Bielska-Białej. Pan Jacek Krywult żąda od nas publicznych przeprosin i grozi wystąpieniem na drogę sądową celem uzyskania zadośćuczynienia w kwocie 100 tys. zł. Niestety, nie wskazano konkretnie, w jaki sposób owe dobra zostały naruszone - przekonują organizatorzy zbiórki (o szczegółach piszemy dziś w artykule Awantura o herb miasta).

Organizatorzy akcji obawiają się, że w wyniku weryfikacji podpisów przez komisję powołaną w Ratuszu może dojść do sytuacji, kiedy liczba podpisów okaże się niewystarczająca. Dlatego zdecydowali o nie składaniu wniosku, lecz o ponownym powiadomieniu o zamiarze wystąpienia z inicjatywą referendalną. Zbiórka będzie kontynuowana aż do momentu, gdy organizatorzy uzyskają pewność, że nawet ?przy złej woli urzędników? liczba podpisów doprowadzi do referendum. Zgodnie z przepisami, na powtórną zbiórkę mają 60 dni.

KNP uważa, że w żadnym innym mieście nie było tak ?skandalicznych działań? przeciw możliwości skorzystania przez mieszkańców z ich konstytucyjnie zagwarantowanego prawa do podejmowania decyzji w drodze referendum.

bb

Na zdjęciu: ponowne składanie powiadomienia w Urzędzie Miejskim