Geheime Staatspolizei, czyli hitlerowska Tajna Policja Państwowa nie mogła funkcjonować bez konfidentów. A tych nie brakowało w całej okupowanej Europie, również w Bielsku i Białej. Zdrajcy ci przyczynili się do wielu porażek podziemia, siali też strach i przerażenie wśród zwykłych Polaków, którzy nie angażowali się w działalność konspiracyjną. Niektórych spotkała zasłużona kara, inni rozpłynęli się w mrokach historii.

Podczas wojny oba miasta tworzące obecną stolicę Podbeskidzia zostały przyłączone do III Rzeszy i miały zostać całkowicie zgermanizowane. Dominował żywioł niemiecki, a jakakolwiek działalność niepodległościowa była szczególnie utrudniona. Gestapo urzędowało przy obecnej ul. Matejki, która wtedy nazywała się Fontanestrasse. Etatowych funkcjonariuszy było relatywnie niewielu, ale wspierali ich mieszkający tu od pokoleń Niemcy i - niestety - również niektórzy Polacy.

Zdziesiątkowane podziemie

Bielsko, Biała i otaczające je tereny wchodziły w skład śląskiego okręgu Związku Walki Zbrojnej. Organizacja ta działała od listopada 1939 do lutego 1942, później została przekształcona w Armię Krajową. Komendantem okręgu był Józef Korol, który - jako obywatel niemiecki o nazwisku König - mieszkał w Wiśle Jaworniku. W jego najbliższym otoczeniu gestapo umieściło swego agenta. Paweł Ulczok wzbudzał zaufanie komendanta, bo znali się jeszcze sprzed wojny.

27 sierpnia 1940 willa, w której przebywał Józef Korol została otoczona przez żandarmów. Przyszli, aby ją zarekwirować. Komendant najpierw spalił tajne dokumenty, a potem podjął samotną, nierówną walkę. Zginął z bronią w ręku. Kontrwywiad ZWZ uznał jego śmierć za przypadek.

Ulczok spokojnie działał dalej, pomagali mu inni bielscy konfidenci. Gestapo uderzyło po kilku miesiącach, do więzień trafiło ok. 500 osób. ZWZ został zdziesiątkowany i na Podbeskidziu - poza obwodami oświęcimskim i żywieckim - trzeba było tworzyć konspirację niemal od początku.

Wytropieni przez kontrwywiad AK

Udało się to dopiero w roku 1942. Gestapo jednak nie próżnowało i umieściło swych agentów na samych szczytach nowopowstałej AK. W sztabie bielskiego inspektoratu AK pojawił się Stanisław Ryszard Dębowicz (według niektórych źródeł Dembowicz). „Radom”, bo taki pseudonim nosił, podawał się za majora Wojska Polskiego i zdobył zaufanie m.in. księdza Władysława Grohsa, kapelana ZWZ. Konfident działał aktywnie nie tylko w Bielsku i Białej, ale również w Oświęcimiu i Żywcu. W tym ostatnim mieście został zdekonspirowany i skazany na śmierć.

Wykonanie wyroku zlecono Mieczysławowi Mólce-Chojnowskiemu. Pochodził ze Lwowa i mówił, że jest zbiegiem z obozu Auschwitz. Faktycznie jego ucieczka została sfingowana, a on był po prostu gestapowskim agentem i przez wiele miesięcy działał wspólnie z „Radomiem”. Rozpracowali prawie cały teren podległy bielskiemu dowództwu, niemal stu żołnierzy AK zostało aresztowanych. Nowy komendant inspektoratu bielskiego, kpt. Feliks Kisiel zorientował się o jego faktycznej roli po rozmowie z komendantem obwodu żywieckiego por. Wenancjuszem Zychem. Niestety, było już za późno: Dębowicz i Mólka-Chojnowski uciekli.

Ich sprawa trafiła do Wojskowego Sądu Specjalnego. Werdykt mógł być tylko jeden: śmierć. Dembowicz został zastrzelony na ulicy w Sosnowcu. Mólka-Chojnowski ukrywał w pensjonacie w Wiśle. Tam wytropił go kontrwywiad AK. Wyrok został wykonany po cichu, bez użycia broni palnej.

Czescy prowokatorzy

Bielskie gestapo infiltrowało aktywnie również organizacje komunistyczne. W 1943 do mieszkania Marii Gądek, która była łączniczką Gwardii Ludowej, zgłosiło się dwóch Czechów chcących nawiązać kontakt z podziemiem. Członkowie GL podejrzewali prowokację, ale podjęli ryzykowną grę. Spotkanie nastąpiło w lesie. Dla Czechów skończyło się tragicznie: po przesłuchaniu zostali rozstrzelani.

Ciekawy jest też przypadek niejakiej Kubicowej. Mieszkała przy ówczesnej Ziegelstrasse (obecnie Lermontowa) w Białej i była sąsiadką Mieczysława Tomiczka, który pod koniec 1944 uciekł z krakowskiego więzienia. Ukrywał się, chciał wstąpić do partyzantki, szukał kontaktów. Kubicowa zaoferowała pomoc i poznała go z kapitanem noszącym pseudonim „Warszawa”.

Podejrzenia Mieczysława Tomiczka wzbudził fakt, że kpt. „Warszawa” namawiał go przed pójściem do lasu do zwerbowania większej liczby ochotników. Postanowił uciec, ale go schwytano. Aresztowania dokonał osobiście „kapitan”. Zarówno on, jak i Kubicowa, pozostawali na żołdzie bielskiego gestapo. Mieczysław Tomiczek wojnę przeżył, a jego rodzina została w porę ostrzeżona i mogła się ukryć. O roli odegranej przez Kubicową dowiedział się dopiero po wyzwoleniu.

***

Przy pisaniu artykułu korzystałem m.in. z notatek sporządzonych przez kpt. Aleksandra Kunickiego „Rayskiego”. Materiał o „Rayskim” i jego archiwum nasz portal opublikował w lutym - patrz TUTAJ.

Marek Żuliński

Na zdjęciu: ul. Matejki, w tym budynku w czasie wojny znajdowała się siedziba bielskiego gestapo.