- Często zdarzają się jakieś niewybredne zaczepki, wyzwiska, zarówno w trakcie akcji, jak i w sytuacjach prywatnych. Nie wszystko zgłaszamy na policję. Ostatnio spotkałem się nawet z opinią osoby z mojego osiedla, która stwierdziła, że nie powinienem wchodzić do sklepu, bo wszystkich pozarażam. Przykro się robi człowiekowi, przecież nic złego nie robię - mówi bielski ratownik medyczny.

Coraz częściej w całym kraju pojawiają się informacje na temat aktów agresji wobec funkcjonariuszy publicznych. Zgodnie z definicją, są to osoby korzystające ze szczególnej ochrony prawnej ze względu na pełnione funkcje bądź posiadane kompetencje. To nie tylko policjanci, ale także lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni udzielający czynności ratunkowych, strażacy, którzy walczą z żywiołem w ochronie naszego dobytku czy nawet listonosze w czasie pracy.

Skrajne emocje wobec funkcjonariuszy

Służba publiczna w Polsce w ostatnich dniach wzbudza skrajne emocje, coraz częściej słyszy się o prowokowaniu policjantów, napaściach na ratowników czy przebijaniu opon w samochodach lekarzy. Jak to jest? Z jednej strony ich podziwiamy i poprzez różne akcje społeczne wyrażamy wdzięczność za czasem heroiczną pracę, a z drugiej potrafimy naubliżać i opluć (zob. artykuł Słup ognia w Starej Wsi. Widzowie urągali policjantom i strażakom - film). Gdzie jest granica, której nie wypada przekraczać? Gdzie szacunek dla drugiego człowieka i jego pracy?

Statystyki mówią same za siebie. Jak poinformowano portal w KMP w Bielsku-Białej, od początku pandemii, głównie w kwietniu, w całym powiecie bielskim odnotowano ponad 600 interwencji związanych z koronawirusem, ponad 120 nielegalnych zgromadzeń oraz prawie 500 innych przypadków łamania obostrzeń, które w zamierzeniu mają chronić mieszkańców i powstrzymać epidemię. Do tego kilkanaście naruszeń kwarantanny.

- Zdarza się, że policjanci jadą na miejsce odbywania kwarantanny i nikogo nie zastają. Wtedy sprawę kierujemy do sanepidu - tłumaczy aspirant Ilona Michalczyk. Jak dotąd, w okresie pandemii bielscy policjanci oficjalnie odnotowali kilka przypadków agresji wobec funkcjonariuszy publicznych, ale nie wszystkie są zgłaszane. - Wiem o przypadku, gdy policjant w cywilu zwrócił uwagę mężczyźnie, który nie miał na sobie maseczki ochronnej. Reprymenda spotkała się ostrym atakiem słownym. Napastnik został ukarany mandatem, a jego sprawa skierowana do Państwowej Inspekcji Sanitarnej - informuje asp. Michalczyk.

Potencjalne zarzewie konfliktu

Smutne wnioski ma również Maciej (imię zmienione), członek załogi ratowniczej: - Często zdarzają się jakieś niewybredne zaczepki, wyzwiska, zarówno w trakcie akcji, jak i w sytuacjach prywatnych. Nie wszystko zgłaszamy na policję. Ostatnio spotkałem się nawet z opinią osoby z mojego osiedla, która stwierdziła, że nie powinienem wchodzić do sklepu, bo wszystkich pozarażam. Przykro się robi człowiekowi, przecież nic złego nie robię.

Ludzie walczący w pierwszym szeregu z koronawirusem spotykają się często z internetowym „hejtem” ze strony osób, które korzystając ze względnej w tej przestrzeni anonimowości dają tam upust swojej małostkowości i kompleksom. W tym otoczeniu szczególnie widoczne jest potencjalne zarzewie konfliktu społecznego. Zapytaliśmy więc wprost przedstawicieli bielskich służb mundurowych, jak radzą się z negatywnymi komentarzami pod ich adresem. - Hejt zawsze będzie, my się tym nie przejmujemy. Wykonujemy i będziemy wykonywać swoje obowiązki - usłyszeliśmy od jednego z nich.

Adam Kanik

Foto: Policja