Wielokrotnie pisaliśmy na łamach portalu o działaniach społeczników z "Mysikrólika", którzy ratują dzikie zwierzęta potrzebujące pomocy. Dzięki społecznikom i na ich koszt uratowano kilkaset zwierząt różnych gatunków. Kilkukrotnie byliśmy świadkami ratowania zwierząt w różnych warunkach, o czym można przeczytać m.in. w artykule Sarna wpadła do potoku. Akcja ratunkowa - foto.

Małżeństwo Agnieszka i Sławomir Łyczko pomaga zwierzętom w swoim wolnym czasie i własnym kosztem. Ich dom i ogród zmienił się w ośrodek terapii. Państwo Łyczko nie zawsze jednak są w stanie pomóc potrzebującym ze względu na ograniczony czas, środki i siły, jednak o życie i zdrowie dzikich zwierząt walczą na ile mogą. Gdyby nie wsparcie sympatyków, a także pomoc niektórych samorządów, działalność „Mysikrólika” nie byłaby możliwa.

Ranne zwierzę jest niebezpieczne

Tym razem do zmniejszenia cierpienia zwierząt potrzebne są pieniądze na zakup weterynaryjnego karabinka gazowego do chwilowego usypiania. Ranne dzikie zwierzę jest niebezpieczne. Podczas ucieczki jego urazy mogą się pogłębić, a walka z chcącym pomóc mu człowiekiem naraża obie strony na zagrożenia i stres. Karabinek plus podstawowe materiały eksploatacyjne kosztują 10 tys. zł i tyle już zebrano. Dzięki urządzeniu możliwy jest odłów rannego zwierzęcia na odległość przy minimalnym dodatkowym stresie.

Służby miejskie dotychczas nie realizowały należycie swoich obowiązków w zakresie ochrony i pomocy dzikim zwierzętom (więcej na ten temat pisaliśmy w artykule Dzikie zwierzęta z Bielska-Białej). Po ostatnich wyborach i zmianie prezydenta miasta jest nadzieja na polepszenie sytuacji. Ustąpiła wrogość urzędników wobec społeczników. Trwają rozmowy przedstawicieli miasta z „Mysikrólikiem” na temat wsparcia jego działalności i zlecenia mu realizacji zadań gminy, ale na razie brak konkretnych ustaleń.

Koszty nie są wysokie

Kilka dni temu lekarz weterynarii, z którym miasto podpisało umowę i który posiada pistolet do zdalnego chwilowego usypiania zwierząt odmówił przyjazdu do łani ze złamaną nogą i młodym u boku. Łania broniąca młodego może stanowić śmiertelne zagrożenie dla osób udzielających jej pomocy. Powyższy przykład pokazuje, że konieczne jest pilne rozwiązanie tego ciągnącego się od lat problemu, tym bardziej że nie są to koszty wysokie.

Dopóki nie zostanie on rozwiązany ze strony władz miasta, każdy z nas może pomóc dzikim zwierzętom, wchodząc TUTAJ i przesyłając datek. Zasadniczy cel zbiórki wprawdzie został już osiągnięty, ale każda dodatkowa złotówka się przyda. Zakupione zostaną dodatkowe strzykawki (cena około 100 zł/sztuka) oraz inne materiały eksploatacyjne i niezbędne akcesoria.

Piotr Bieniecki