Trzydzieści lat temu na mapie Bielska-Białej pojawiło się nietypowe muzeum. Do dziś istnieje mimo wszystko. Bez względu na chłód, skwar, brak funduszy, a założone przez człowieka, który śni, że lata z mistrzem Reymontem. Teraz wiele wskazuje na to, że odwróci się jego karta na lepszą. Tymczasem Tadeusz Modrzejewski żyje bez prądu i ogrzewania i prosi odwiedzających, aby wybierając się do niego, pamiętali o… świeczkach.

Tadeusza Modrzejewskiego nikomu nie trzeba przedstawiać. Jest ostatnim skrybą w Polsce, a być może i w Europie. Prowadzi bielskie Muzeum Literatury. Kiedy po raz pierwszy na ekranie telewizora zobaczył film Chłopi, wiedział, co będzie robił w życiu. Poczuł potrzebę przelania na papier dzieł Władysława Reymonta. W tradycyjny sposób. I tak, niezależnie od pór roku, bo godzin nasz skryba nie liczy, spędził nad kałamarzem przeszło trzy dekady.

Przyjeżdżają z całego świata i pytają

- 22 maja minie dokładnie 30 lat odkąd tu jestem. Aż sam w to nie wierzę. Trzydzieści długich zim. Jak ja to wytrzymałem - zastanawia się Tadeusz Modrzejewski. - Ostatniej zimy z powodu mrozu pękła rura i zalało mi jedno z pomieszczeń. Pół metra wody. Żyję tak bez prądu i ogrzewania. Dzięki dobrym ludziom i turystom z całej Polski. To jest niesamowite, że wciąż przyjeżdżają z całego świata. I pytają, czy miasto pomaga. A ja nie wiem co odpowiedzieć - zwierza się nasz rozmówca.

Wszystko wskazuje na to, że Muzeum Literatury im. Władysława Reymonta, a wraz z nim ostatniego skrybę czekają poważne zmiany. Jak dowiedzieliśmy się w bielskim magistracie, trwają właśnie przygotowania do polepszenia standardu życia pana Tadeusza. - Myślimy o tym, aby zmniejszyć czynsz do symbolicznej złotówki. Przecież to muzeum przyciąga turystów. Jest znakiem rozpoznawczym - mówią nasi informatorzy.

- Nic jeszcze o tym nie wiem. Ale będę w siódmym niebie, jak się coś poprawi. Po tylu latach. Miałem nawet cichą nadzieję, że wybór młodego prezydenta coś zmieni na lepsze. Nawet zrobiłem sobie z nim zdjęcie w trakcie jego przedwyborczego spotkania - twierdzi Tadeusz Modrzejewski.

Nagroda za całokształt działalności?

Tymczasem zaległy czynsz opłaciła Fundacja Reymontowska z Kanady, która objęła pieczę nad bielsko-bialskim muzeum. - Nie wiem, czy dług rośnie. Czynsz wynosi 280 zł z groszami miesięcznie. Marzy mi się taka spokojna praca. Abym mógł skończyć to, co zacząłem. Tak sobie to wyśniłem - przyznaje i prosi od razu o świeczki. - Tego mi brakuje najbardziej. Jestem wdzięczny każdemu, kto o tym pamięta w trakcie odwiedzin.

Jak dowiedział się portal, bielscy urzędnicy myślą także o przyznaniu Tadeuszowi Modrzejewskiemu nagrody za całokształt działalności. Być może uda się zorganizować uroczystość 22 maja, w 30. rocznicę istnienia tego nietuzinkowego miejsca (o problemach Prywatnego Muzeum Literatury w Bielsku-Białej pisaliśmy w artykułach Ten co rzucił ciepłe posady, Tu święta i zima cały rok oraz Pomoc zza Wielkiej Wody).

Katarzyna Górna-Oremus

Foto: Marek Tomalik